– Jesteśmy blisko rozwiązania problemu greckiego, bank centralny i resort finansów z pewnością powtórzą też interwencje pod koniec roku, co spowoduje, że za euro będziemy płacić mniej – mówi Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas.
W opinii ekonomistów najgorsze mamy za sobą, choć to nie koniec dużych zawirowań na rynku walutowym. Przede wszystkim inwestorzy, którzy zamierzali się pozbyć naszej waluty, już to zrobili. Pozostaje ona jednak pod wpływem bieżących informacji docierających ze świata.
– Trudno prognozować kurs walut, ponieważ potrafi się on zmieniać kilka razy dziennie, – mówi Piotr Bielski z BZ WBK. W jego ocenie w najbliższych dniach zmianę kursu może spowodować zarówno wynik przetargu na obligacje hiszpańskie, jak i wypowiedzi członków misji MFW w Grecji.
– Możemy obserwować zmiany, ale nie sądzę, aby znacznie odbiegały od poziomu 4,4 zł za euro – uważa Bielski. – Do poziomu bezpieczeństwa, który my wyliczamy na 4,9 zł za unijną walutę, daleko i nie sądzę, aby resort finansów dopuścił, byśmy taki kurs obserwowali.
Zagrożenia jednak istnieją – dane dotyczące bilansu płatniczego nie są najlepsze, duży deficyt na rachunku obrotów bieżących nie pomaga złotemu. Poza tym – jak obserwowaliśmy w ubiegłym tygodniu – inwestorzy są czuli na decyzje Fedu. – Polityka pieniężna USA, jej kierunek, będzie miała wpływ na rynki wschodzące, także na Polskę – wyjaśnia Dybuła.