- Zachowanie rynku akcji w tym roku jest niemal identyczne, jak na początku 2011 r. Wówczas rzeczywistość szybko wróciła na rynki i S&P 500 zakończył rok na tym samym poziomie, na którym go rozpoczął – napisał Edwards w swoim najnowszym komentarzu.
Według niego, także i tym razem zwyżki indeksów giełdowych szybko ustąpią miejsca przecenie. – Rynki znów są w fazie rozbudzonych nadziei: że ożywienie gospodarcze w USA jest trwałe, że chińską gospodarkę czeka miękkie lądowanie, że pomoc dla Grecji i działania płynnościowe EBC stonowały sytuację w strefie euro. Takie wybuchy nadziei są konieczne w trakcie długotrwałych rynków niedźwiedzia. Konieczne w tym sensie, że muszą być najpierw zmiażdżone, zanim będzie mógł się rozpocząć rynek byka. I zostaną zmiażdżone – wieszczy Edwards, uważany za nierefermowalnego niedźwiedzia.
Co spowoduje ponowne pogorszenie nastrojów inwestorów? Według stratega Societe Generale, recesja w USA. – Gdyby USA udało się uniknąć w tym roku recesji, choć tempo wzrostu PKB spadło poniżej 1,7 proc. rok do roku (w IV kwartale wskaźnik ten wyniósł 1,6 proc. – red.), byłaby to sytuacja bez precedensu. Obserwowana ostatnio poprawa danych nie zmieniła mojego poglądu na ten temat. W przeszłości zdarzały się momenty, że gospodarka chwilowo przyspieszała po okresie zastoju, aby wkrótce osunąć się w recesję. I tym razem uniknięcie recesji byłoby cudem – twierdzi Edwards.
Jak tłumaczy, nadciągającą recesję widać już w hamującej dynamice zysków spółek. – Jest to zjawisko, którego należałoby się spodziewać, gdy końca dobiega wzrost produktywności w początkowej fazie ożywienia. Warto zauważyć, że po raz ostatni wystąpiło ono tuż przed początkiem recesji w USA, które według NBER rozpoczęła się w grudniu 2007 r. Wówczas także rynki i politycy byli przekonani, że gospodarka jest wciąż dość zdrowa. Zresztą ani sytuacja na rynku pracy, ani nastroje konsumentów nie wskazywały, aby pod koniec tamtego roku gospodarka miała być w recesji – napisał londyński analityk SG.
- Co mogłoby sprawić, że stanę się bykiem? Skoro uważam, że wciąż zmagamy się z rynkiem niedźwiedzia, który spycha w dół wyceny, odpowiedź jest prosta: jeszcze niższe wyceny – konkluduje Edwards.