Mirow: Wszyscy mamy powody do obaw

Wsparcie Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju wciąż jest Polsce potrzebne - mówi "Rz" prezes EBOR Thomas Mirow. W tym roku bank zainwestuje w Polsce ponad pół miliarda euro

Publikacja: 19.03.2012 10:08

Thomas Mirow, prezes Europejskiego Banku Centralnego

Thomas Mirow, prezes Europejskiego Banku Centralnego

Foto: Bloomberg

Rz: EBOR istnieje od 20 lat. Od 18 lat, czyli od prezydentury Jacguesa de Larosiere słyszymy o „dojrzewaniu", czyli wycofywaniu się EBOR z krajów, które dobrze sobie radzą. Czy sądzi pan, że takie kraje, jak Polska rzeczywiście nadal potrzebują pomocy banku?

THOMAS MIROW: Moim zdaniem kryzys dowiódł, że transformacja wcale nie była tak głęboka i tak szybka, jak się wydawało wcześniej. Jeśli weźmiemy pod uwagę niektóre branże w Polsce, jak np energetykę, widzimy tu nadal dziedzictwo dawnych czasów i dystans w porównaniu z krajami lepiej rozwiniętymi. Tutaj jest potrzebne długotrwałe finansowanie. Tymczasem właśnie z powodu kryzysu, odczuwalny jest brak kapitału czy to po stronie finansów publicznych, czy też ze strony prywatnej. Dzisiaj finansowanie długoterminowe jest trudno dostępne. To dowód, że w niektórych dziedzinach gospodarki nasze wsparcie jest pożądane.

Przy tym Polska nie zdołała jeszcze dojść do energy mix charakterystycznego dla krajów rozwiniętych. Udział węgla a wraz z nim emisja CO2 jest nadal wysoka. Istniejące elektrownie nie są wydajne, potrzebne jest również modernizacja sieci przesyłowych. Cały sektor jest niedoinwestowany.

Czy oprócz energii są jakieś inne dziedziny naszej gospodarki, gdzie pana zdaniem obecność EBOR byłaby pożądana?

Łącznie w tym roku zamierzamy zainwestować w Polsce przynajmniej 500-600 mln euro.  Oprócz energetyki ważny  jest dla nas   sektor finansowy. Mam tu na myśli dalsze pogłębienie rynku kapitałowego, tak aby możliwe było długoterminowe finansowanie dostępne dla firm małych i średnich. Nadal jest też miejsce dla nas w finansowaniu rozbudowy infrastruktury publicznej, której brak jest polską bolączką, zwłaszcza na wschodzie kraju. Jesteśmy i będziemy nadal zaangażowani w polskim sektorze bankowym. Tutaj Polska zrobiła ze swojej strony bardzo wiele, wyciągnęła odpowiednie wnioski ze swoich słabości i z kryzysu na rynku finansowym i to  zanim przyszedł ten w 2008 roku.

Nadal jednak rynek kapitałowy nie funkcjonuje tak jak powinien. Chodzi mi o emisje obligacji i  o sytuację banków w których zainwestowali udziałowcy zagraniczni, ponieważ właściciele polskich banków z powodu problemów, jakie mają oni sami, nie ich polskie spółki, starają się ograniczyć   zaangażowanie na rynku polskim.

No i chyba stąd się wzięła Inicjatywa Wiedeńska II. Jaka będzie rola EBOR w tym przedsięwzięciu?

Tym razem — i nie mówię tutaj o przypadku Polski, ale generalnie o Europie Środkowej i Wschodniej— znaczące ograniczenie ekspozycji banków zachodnich będzie nieuniknione. Jest to efekt kryzysu finansowego połączonego ze zwiększonymi wymogami wobec banków ze strony regulatorów na europejskim rynku. Niestety nie możemy teraz być tak ambitni  jak trzy  lata temu i starać się, by nie doszło do jakiegokolwiek wycofania kapitału. Możemy jednak  dążyć do tego  by ten proces był odpowiednio nadzorowany i zarządzany i starać się zapobiec nieporozumieniom, bądź niewystarczającej komunikacji pomiędzy bankami, regulatorami i władzami krajów, z których pochodzą banki.

Czy EBOR ma wystarczający wpływ na to, aby rzeczywiście tak się stało?

Z pewnością nie, gdybyśmy w tym byli sami. Ale mamy wsparcie regulatorów, Komisji Europejskiej i sektora prywatnego. Dlatego wspólnie z MFW i Bankiem Światowym możemy wpłynąć na bieg wydarzeń.

Czy od stycznia, kiedy odbyło się pierwsze posiedzenie Inicjatywy Wiedeńskiej II coś nowego się wydarzyło?

Doszło do nowego posiedzenia w Brukseli. W efekcie powstaje kodeks postępowania. Pozostanie już „tylko" wprowadzenie go w życie.

Co w takim razie chciałby pan powiedzieć polskim spółkom-córkom zachodnich banków? Nie obawiajcie się? Czy też może raczej: pomóżcie sobie sami?

Każdy dzisiaj ma jakieś powody do obaw. Ale przesłanie jest takie: nikt dzisiaj nie jest pozostawiony sam sobie. Nadarzyła się okazja, aby zrobić coś wspólnymi siłami i skorzystać z wdrożenia kodeksu postępowania i przygotować się na rozwój wydarzeń, które mogą się okazać nie do uniknięcia. Można to zrobić tak, aby niekorzystny efekt był silniejszy, bądź słabszy.

Obawia się pan więc, że sytuacja ekonomiczna naszego regionu pogorszy się?

Mamy świadomość, że wszystko nie pójdzie tak łatwo, jakbyśmy sobie tego życzyli. Wiemy już, że rozwój chińskiej gospodarki jest wolniejszy, to samo widzimy w Brazylii i Indiach, Jedynie w Rosji sytuacja jest stabilna. Widać więc, że na cztery kraje BRIC, trzy zmniejszyły tempo wzrostu. Ze Stanów Zjednoczonych docierają do nas sygnały mieszane. Niektóre są zaskakujące dobre — jak wzrost gospodarczy, ale jeśli chodzi o rynek pracy, niestety nie. W strefie euro będziemy mieli niewielką recesję. Przy tym na południu Europy trzeba będzie przetrwać trudny okres. We Francji i Niemczech na szczęście widać, że sytuacja nie jest zła. To wszystko jest dowodem na to, że przetrwanie globalnego kryzysu finansowego potrzeba więcej czasu, niż trwa zazwyczaj zwykły cykl ekonomiczny.

EBOR się rozwija. Teraz nie będzie skupiony tylko na Europie Środkowej i Wschodniej, oraz Azji Środkowej ale i Afryce Północnej.  Jakie doświadczenia z naszego regionu będą tam przydatne?

Nasi akcjonariusze uznali, że jesteśmy w stanie tam odegrać właściwą rolę. Właśnie dlatego,że  mamy doświadczenie w krajach dokonujących transformacji gospodarczej i politycznej. EBOR zdołał również nabyć wyjątkowego doświadczenia   nakłaniając sektor prywatny do tego, by uczestniczył w rozwoju. Na tym właśnie będziemy starali się skupić — na czym najbardziej się znamy. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że Europa Środkowa i wschodnia to jednak zupełnie inne wyzwanie, niż te, które czekają nas w krajach Afryki Północnej. Demografia jest inna, żyjemy w świecie bardziej globalnym, niż 20 lat temu. Bliski Wschód i Afryka Północna są także inaczej uplasowane strategicznie. Nie ma tam także perspektyw członkostwa w Unii Europejskiej. Są oczywiste różnice, ale nie w podejściu do strukturalnych słabości — jak pozyskania inwestorów zagranicznych, zaangażowania w dialog i współpracę  sektora prywatnego i publicznego w dialog — tego wszystkiego, co nam się udało w Europie Środkowej i Wschodniej.

Czy w związku z tym rozszerzeniem działalności EBOR zwiększy zatrudnienie?

Właśnie przyjmujemy 150-160 nowych pracowników w ciągu kilku najbliższych lat.

Czy łatwo jest dostać pracę w EBOR?

Mamy spore wymagania. Ale z kolei skoro EBOR jest w Londynie mamy tę dobrą sytuację, że mamy dostęp do sporego rynku pracy doskonałych profesjonalistów. Także wykształconych pracowników sektora finansowego pochodzących tamtych krajów, którzy są zainteresowani pracą nad swoimi krajami.

Polska była krajem, który jako pierwszy otrzymał finansowanie z EBOR 20 lat temu i ma największe doświadczenie w korzystaniu z pomocy banku. Czy jest coś w naszym doświadczeniu, co mogłoby pomóc krajom, które także korzystają z waszej pomocy?

Rumunia i Bułgaria powinny się dobrze przyjrzeć Polsce jak dobrze wykorzystywać fundusze europejskie. Obydwa te kraje miałyby mnóstwo pieniędzy do swojej dyspozycji, gdyby tylko były w stanie przedstawić odpowiednie projekty. Polska może też być wzorem chociażby dla Węgier jako kraj wprowadzający regulacje sektora finansowego. Od Polaków można się   nauczyć dobrego zarządzania, skutecznego zwalczania korupcji, która szkodzi biznesowi, stworzeniu system prawnego, który zwiększa zaufanie inwestorów zagranicznych.

EBOR miał ostatnio w Polsce plany wspólnego przedsięwzięcia w Państwowym Zakładem Ubezpieczeń na działalność w innych krajach. Inny, to wsparcie banku Santander w przejmowaniu Kredyt Banku. Czy mógłby pan powiedzieć coś o szczegółach tych przedsięwzięć?

To projekty czysto biznesowe nie możemy ujawniać ich szczegółów do czasu ostatecznego komunikatu. Kiedy jednak przyjrzymy się sektorowi ubezpieczeń, to widać prawdopodobieństwo kłopotów w dostępie do finansowania na rozszerzenie działalności. EBOR jest w stanie w takim przypadku dostarczyć kapitału.

Kiedy spytałam jednego z poprzednich prezesów Banku Światowego, Lou Prestona na ile Bank Światowy jest prawdziwym bankiem, odpowiedział: nie zadawaj mi takich pytań. Teraz pytam pana: na ile EBOR jest normalnym bankiem?

Najprawdopodobniej wcale nie jest nam   daleko od normalnej bankowości. Chociaż o ile dla prywatnych banków najważniejszy jest zysk, dla nas liczy się efekt rozwojowy w kraju, w którym działamy. Ale nasi pracownicy w większości przychodzą z sektora prywatnego, nasza współpraca z bankami nie odbiega od normalnych zasad normalnie obowiązujących w tym sektorze. Bo i my musimy mieć zysk.

Kiedy zaproponowano panu tę posadę, jaki był główny powód dla którego przyjął pan tę propozycję?

Pochodzę z Hamburga, położonego o 60 kilometrów od Muru Berlińskiego i dodatkowo miasta, które tradycyjnie służyło jako gospodarczo finansowe centrum dla Europy Środkowej i Wschodniej Europie Środkowej i Wschodniej, zawsze miałem specjalne stosunki ze wschodem Europy. Długo współpracowałem z Willy Brandtem, który tak naprawdę stworzył niemiecką politykę wschodnią. Dużo z nim podróżowałem, kiedy wschód Europy był jeszcze komunistyczny. Potem pracowałem w sektorze prywatnym i publicznym, zajmowałem się prywatyzacją, między innymi lotniska w Hamburgu. Byłem również wiceministrem finansów Niemiec. Ta praca wydawała mi się szalenie interesująca.

Jak zmienił się EBOR od pana przyjścia w 2008 roku ?

Prezes jest tylko częścią zespołu. Ale udało nam się zwiększyć kapitał, otrzymaliśmy nowe mandat na działalność na Bliskim Wschodzie i w Afryce Połnocnej,. Mam nadzieję, że udało mi się zmniejszyć dość ostre kontrowersje między akcjonariuszami, jakie istniały wcześniej, wśród nich słynna „ dojrzewanie", o które pani pytała na początku. Ale najważniejsza była nasza rola podczas kryzysu finansowego i mam nadzieję, że rzeczywiście pomogliśmy. Nikt w lutym 2008 roku podejrzewał, że mamy przed sobą tak głęboki kryzys finansowy, że upadnie Lehman Brothers. I nie ukrywam, że sam byłem tym zaskoczony. Bo kiedy w marcu 2008 Stany Zjednoczone uratowały Bear Stearns i pomogły Freddie i Fanie byłem przekonany, że zrobią to w przypadku każdej wielkiej instytucji finansowej. Okazało się, że tak nie jest, a EBOR okazał się znów potrzebny.

Rozmawiała w Londynie Danuta Walewska

Thomas Mirow, prezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju

Rz: EBOR istnieje od 20 lat. Od 18 lat, czyli od prezydentury Jacguesa de Larosiere słyszymy o „dojrzewaniu", czyli wycofywaniu się EBOR z krajów, które dobrze sobie radzą. Czy sądzi pan, że takie kraje, jak Polska rzeczywiście nadal potrzebują pomocy banku?

THOMAS MIROW: Moim zdaniem kryzys dowiódł, że transformacja wcale nie była tak głęboka i tak szybka, jak się wydawało wcześniej. Jeśli weźmiemy pod uwagę niektóre branże w Polsce, jak np energetykę, widzimy tu nadal dziedzictwo dawnych czasów i dystans w porównaniu z krajami lepiej rozwiniętymi. Tutaj jest potrzebne długotrwałe finansowanie. Tymczasem właśnie z powodu kryzysu, odczuwalny jest brak kapitału czy to po stronie finansów publicznych, czy też ze strony prywatnej. Dzisiaj finansowanie długoterminowe jest trudno dostępne. To dowód, że w niektórych dziedzinach gospodarki nasze wsparcie jest pożądane.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne