Objawy zbliżającej się kolejnej gospodarczej zapaści już są. W czerwcu Białorusini skupili więcej niż sprzedali na równowartość prawie 111 mln dol.. To wielka kwota biorąc pod uwagę liczne bariery, które dla kupujących waluty postawił białoruski rząd. Muszą oni legitymować się przy każdej transakcji, ich dane są gromadzone w bazach danych, a sprzedaż walut w ograniczonych ilościach prowadzą tylko banki.

Pomimo to, jak informuje portal Chartia97, w czerwcu sprzedaż walut wzrosła w bankach o 20,6 proc. do 545,3 mln dol.,  podczas gdy ich skup spadł o 8 proc.. Rosną też wypłaty bezgotówkowe walut.

Niezależni analitycy uważają, że zaczyna się rozpędzać spirala inflacji i rządowi nie da się zamknać roku na poziomie 19-22 proc.. W minionym roku Białoruś była światowym liderem wzrostu cen. Inflacja wyniosła 108 proc.. W tym roku wg. MFW wzrost cen na Białorusi sięgnie 39 proc.; eksperci banku zaznaczają, że może to być jeszcze więcej bowiem Łukaszenko zapowiedział kolejne podwyżki plac, z czym wiąże się dodruk bezwartościowych rubli.

Białorusi nikt nie chce pożyczać pieniędzy, a kraj musi spłacić w tym roku ok. 15 mld dol. wcześniejszych kredytów i odsetek.

- Gospodarkę czeka kolejna zapaść. Może nie tak silna jak w minionym roku, ale inflacja na pewno będzie powyżej 30 proc.. Negatywne tendencje mogą wywołać walutową panikę wśród ludności. Możliwe są różne scenariusze, bo sytuacja w gospodarce jest bardzo niestabilna - ocenia ekonomista Leonid Złotnikow.