Ministerstwo Finansów zaoferowało wczoraj na przetargu trzy rodzaje obligacji łącznie za 3-5 mld zł. W sumie, razem z dogrywką udało się sprzedać papiery za prawie 6 mld zł, przy popycie wynoszącym 10 mld zł.

Przetarg był interesujący z dwóch względów. Po pierwsze, potrzeby pożyczkowe na ten rok zostały już zaspokojne, więc budżet prefinansuje te na przyszły rok. Po drugie, był to pierwszy przetarg po rozczarowującej decyzji Rady Polityki Pienieżnej o pozostawieniu stóp procentowych bez zmian (rynek oczekiwał, że zostaną one obniżone). Mimo to, resortowi finansów udało się uzyskać niezłe wyniki. – Można je uznać za bardzo korzystne. Pokazują one stabilny popyt generowanygłownie przez polskie banki na obligacje o zmiennym oprocentowaniu, mimo ooczkiewań rynkowych odnośnie cyklu obniżek stóp – analizuje Agnieszka Decewicz z BZ WBK. – Wczorajszy popyt pozowolił na uzyskanie dla pięcoletnich obligacji wycen z rynku wtórnego, czyli 4,22 proc. – dodaje Ignacy Morawski, główny ekonomista banku PBP.

5–9 mld zł wynieść ma podaż obligacji skarbowych na następnym przetargu 23 października

Zdaniem ekonomistów, w kolejnych tygodniach wyceny polskich obligacji będą nieco słabsze. – Jednak nie powinna to być trwała zmiana dotychczasowego trendu wzrostu wycen i spadku rentowności. Nasze obligacje, po spełnieniu kilku warunków, powinny do końca roku jeszcze zyskiwać – mówi Morawski. Te warunki to obniżka stóp procentowych w Polsce, luzowanie polityki pieniężnej w strefie euro i USA oraz brak nagłych globalnych zawirowań.