Reakcja rynków na przyjęcie przez Kongres USA ustawy likwidującej zagrożenie tzw. urwiskiem fiskalnym była entuzjastyczna. Nowojorski indeks S&P 500 rósł na początku pierwszej w tym roku sesji o ponad 2 proc. Fala zwyżek przetoczyła się również przez giełdy Europy i Azji. Niektóre europejskie indeksy (np. madrycki Ibex 35 oraz mediolański FTSE MIB) zyskiwały w ciągu dnia nawet 3 proc. Polski WIG 20 rósł dosyć umiarkowanie, o 1,6 proc.
Dolar słabł wobec głównych światowych walut, euro i złoty się umacniały. W środę po południu za amerykańską walutę płacono już tylko 3,05 zł, a za euro nawet 4,05 zł.
Rynki odreagowywały zniknięcie groźby fiskalnego urwiska, czyli tego, czym straszono je od wielu tygodni. Czy rzeczywiście jest jednak powód do świętowania? Fiskalne i polityczne problemy USA mogą znowu dać o sobie znać w ciągu kilku tygodni i popsuć nastroje inwestorom.
Dziurawa umowa
Fiskalny kompromis przyjęty w Kongresie przewiduje głównie przedłużenie ulg podatkowych dla Amerykanów (szczegóły w ramce obok). Automatyczne cięcia budżetowe zostały jedynie odłożone w czasie o dwa miesiące. Kongres i prezydent Obama mają więc tyle czasu na porozumienie się w sprawie skali oszczędności fiskalnych i obszarów, które one dotkną, a także podwyższenia limitu długu federalnego USA (z osiągniętego w poniedziałek poziomu 16,4 bln dol.). To nie będzie łatwe. Zapowiada się więc burzliwa polityczna debata. Warto przypomnieć, że spór dotyczący podniesienia limitu zadłużenia doprowadził w 2011 r. do pozbawienia USA najwyższego ratingu kredytowego AAA przez agencję Standard & Poor's.
Wielu republikanów jest już rozczarowanych przyjętą kompromisową ustawą. Nie widzą w niej punktu wyjścia do poważnej refromy finansów publicznych. – Brak konkretów dotyczących cięć fiskalnych jest przedmiotem niepokoju wielu kongresmenów – przyznaje Joe Boehner, republikański przewodniczący Izby Reprezentantów.