Stanisław Kluza jest byłym ministrem finansów
Pomysł stypendium demograficznego, jaki przedstawił rząd techniczny PiS, jest istotny jako punkt wyjścia do dyskusji o kształcie polityki rodzinnej w Polsce. Chodzi o wprowadzenie mechanizmu, który ma na celu zmienić sytuację ekonomiczną osób, które świadomie decydują się na wychowywanie dzieci, wyrównać ich ekonomiczne szanse.
Takie mechanizmy z powodzeniem są szeroko stosowane w krajach UE. Dzięki skoordynowanej polityce prorodzinnej współczynnik dzietności w Wielkiej Brytanii obecnie kształtuje się w okolicach 2 po spadku do 1,6, w Szwecji z 1,55 wzrósł także do 2. Estonia, która w naszym regionie była krajem o najniższej dzietności, obecnie należy do tych o najwyższym. Polska od 15 lat jest w przedziale 1,2–1,4. Oznacza to, że już całe pokolenie młodych Polaków jest o przeszło 30 proc. mniej liczne od pokolenia swoich rodziców.
W krajach rozwiniętych, które odniosły sukces w polityce demograficznej, takich jak Wielka Brytania czy Francja, wydatki sięgają 3–4 proc. PKB. W warunkach polskich te 3 proc. PKB, choć byłoby dużym wysiłkiem, to warto przypomnieć, że mamy PKB na mieszkańca kilkukrotnie niższe. Jeśli nie chcemy wpaść w pętlę niedoboru kapitału ludzkiego, skazani jesteśmy na ponadprzeciętne wydatki. W obecnych warunkach byłoby to 50 mld zł rocznie, czyli ok. 15 proc. rocznego budżetu państwa. Jeżeli dobrze przejrzymy rachunki państwa, to dziś nie państwo wspiera rodzinę, lecz rodzina wspiera państwo. Nakłady państwa na rodzinę nie tylko są mniejsze od wkładu rodzin, ale w wielu przypadkach źle ekonomicznie realokowane. W pierwszej kolejności należy zadbać o przywrócenie normalności w tym obszarze. Po drugie warto zdać sobie sprawę, że kapitał ludzki we współczesnej gospodarce jest najdroższym dobrem. Jeżeli nie będziemy w niego inwestować, to Polska w XXI w. przegra wyścig w obszarze konkurencyjności. Coraz mniej liczne pokolenie na rynku pracy przy coraz liczniejszym pokoleniu korzystającym ze świadczeń emerytalnych grozi trwałym regresem ekonomicznym.
Ostatni raport OECD pokazuje, że Polska znalazła się w grupie trzech państw, razem z Japonią i Koreą, o najgorszej sytuacji demograficznej ze względu na możliwość podtrzymania konkurencyjności. Japonia i Korea to kraje już rozwinięte, zamożne, a my powinniśmy aspirować do krajów nadrabiających, czyli o wysokiej dynamice PKB. Paradoksalnie jednak za kilkanaście, kilkadziesiąt lat szczytem naszych marzeń będzie wzrost PKB w okolicach 1 proc. Z długookresowej perspektywy to właśnie bilans demograficzny staje się główną barierą rozwoju Polski.