W rozmowie z tygodnikiem „Bloomberg Businessweek Polska" doradca prezydenta studzi emocje zwolenników jak najszybszego przyjmowania euro przez Polskę. Jego zdaniem obecnie nie mają też sensu rozmowy o wyznaczaniu daty wchodzenia do Eurolandu.
– Przed nami bardzo dużo ciężkiej roboty, którą musimy wykonać, żebyśmy – będąc w strefie euro – byli jej pełnoprawnym, liczącym się partnerem – mówi. Jego zdaniem, zanim zapadną jakiekolwiek decyzje, najpierw musimy określić, jakich zmian musimy dokonać, by spełniać kryteria wejścia trwale, a nie na chwilę.
– Inaczej może się okazać, że za tydzień wejdziemy, a za rok podzielimy los Portugalii albo Hiszpanii – podkreśla. – Powinniśmy dyskutować, jaka jest strefa euro i jaka będzie, gdy będziemy do niej przystępować – mówi prof. Osiatyński.
W ubiegłym tygodniu odbyło się posiedzenie Rady Gabinetowej poświęcone przygotowaniom do wejścia do eurolandu. Również prezydent Bronisław Komorowski jest zdania, że dziś nie należy deklarować żadnych terminów. Jego zdaniem czas na to przyjdzie po wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Obecnie trzeba się zaś skoncentrować na spełnieniu kryteriów z Maastricht.
– Jeśli chcemy mówić o wejściu do strefy euro, to trzeba mieć konkretne pomysły, jak walczyć ze strukturalnym bezrobociem. Ważne, byśmy poprawili strukturę gospodarki, konkurencyjność, system funkcjonowania prawa – podkreśla prof. Osiatyński. – Jeśli będzie większość konstytucyjna, to nie mam wątpliwości, że będą silne naciski, by Polska tę decyzję podjęła stosunkowo szybko. Dlatego z tymi wszystkimi zmianami musimy się spieszyć – podsumowuje.