W marcu wierzyciele przejęli 43 597 domów, co jest najniższą liczbą od września 2007 roku – oblicza firma Realty Trac Inc. W porównaniu z marcem 2012 roku oznacza o spadek aż o 21 procent. Przy takim tempie banki mogą zająć w tym roku około 550 tys. nieruchomości, czyli o ponad 120 tys. domów mniej niż rok temu. Poprawie sytuacji na rynku sprzyja między innymi powrót kupujących na rynek nieruchomości, co przekłada się na wzrost cen domów oraz umiarkowane, ale stabilne tempo tworzenia nowych miejsc pracy.

W marcu około 1,5 miliona domów znajdowało się w procedurze foreclosure, podczas której bank podejmuje formalne czynności zmierzające do odzyskania zadłużonej nieruchomości. W szczycie kryzysu, w 2010 roku wierzyciele chcieli przejąć 2,2 miliona zadłużonych domów.

Sytuacja na rynku nieruchomości wciąż jednak nie jest w pełni ustabilizowana, a niektóre regiony nadal dotkliwie odczuwają skutki pęknięcia nieruchościomowej bańki. Na przykład wśród 10 aglomeracji o najwyższym odsetku foreclosures, aż 7 znajduje się na Florydzie. Spadek liczby przejęć domów odnotowano w sumie w 34 stanach USA.

W marcu zanotowano również niewielki wzrost liczby wszczętych procedur przejmowania domów, co może stanowić powód do niepokoju. Wyniosły one ponad 73 tys. i były wyższe o 2 proc. w porównaniu z lutym, ale wciąż o 28 proc. niższe niż rok temu. " Rozpoczęcie tych procedur należy widzieć w kontekście ożywiającego się rynku. To nie jest sygnał, że rynek nieruchomości znów znalazł się tarapatach" – uspokaja wiceprezes RealtyTrac Daren Blomquist.

W USA samo wystąpienie przez bank o zajęcie nieruchomości nie oznacza, że ostatecznie dojdzie do utraty domu przez kredytobiorcę. W czasie procedury foreclosure istnieje możliwość ugodowego rozwiązania sporu z wierzycielem, czy sprzedaży domu na wolnym rynku. Wiele stanów, np. Kalifornia czy Nevada, uchwaliło w ostatnich latach prawa chroniące właścicieli, które dały tym ostatnim więcej czasu. Na przykład w średni czas procedury przejęcia domu w stanie Nowy Jork to prawie trzy lata.