Traderów zaskoczyły sygnały płynące z amerykańskiej Rezerwy Federalnej i Europejskiego Banku Centralnego wskazujące, że maleje potrzeba zalewania rynku tanim pieniądzem. Życie skomplikowała im także polityka Banku Japonii.
Waluty rynków wschodzących, które wcześniej korzystały z napływu kapitału, kiedy traderzy ignorowali ryzyko w nadziei na korzyści z wyższych niż na rynkach dojrzałych stóp procentowych, teraz są wśród najbardziej tracących.
- Splot takich czynników jak większa zmienność i sygnały wskazujące, że banki na pewnym etapie zakończą grę tanim pieniądzem pewnych ludzi zaskoczył - wskazuje Tim Kelleher z ASB Institutional z grupy Commonwealth Bank of Australia.
6 czerwca Mario Draghi, szef Europejskiego Banku Centralnego, powiedział, że obecnie jego instytucja nie widzi powodów do podejmowania natychmiastowych działań pobudzających koniunkturę. Wcześniej Ben Bernanke, prezes amerykańskiego banku centralnego zapowiedział, że Fed rozważy możliwość zmniejszenia miesięcznej puli (85 miliardów dolarów) dodrukowywanych pieniędzy przeznaczonej na skup obligacji skarbowych i hipotecznych.
- Wielki ruch na rynkach walutowych był rezultatem rosnącej zmienności oprocentowania japońskiego i amerykańskiego długu rządowego- zauważa Callum Henderson, globalny szef analiz walutowych w brytyjskim banku Standard Chartered. Z kolei Claire Dissaux, z Millennium Global Investments argumentuje, że wycena prawdopodobnego wycofania się Fedu z polityki taniego pieniądza "skaziła" wszystkie inne rynki.