Ekonomiści ankietowani przez MarketWatch oczekiwali wzrostu zatrudnienia o 173 tys., a szacunki Bloomberga mówiły o 180 tys. etatów. Jeszcze bardziej dramatyczna okazała się rewizja danych za lipiec. Zamiast szacowanych miesiąc temu 162 tys. miejsc pracy gospodarka wytworzyła ich tylko 104 tys. Także w czerwcu zamiast 188 tys. powstały tylko 172 tys. miejsc pracy. W tej sytuacji sierpniowy spadek stopy bezrobocia był przede wszystkim spowodowany wycofywaniem się Amerykanów z rynku pracy. Statystyki rządowe nie uwzględniają bowiem osób, które zaprzestały poszukiwań stałego zajęcia.

Wskaźnik aktywności zawodowej, czyli stosunek liczby pracujących do ogólnej liczby osób w wieku produkcyjnym spadł do 63,2 proc., co jest najgorszym wynikiem od lata 1978 roku.

Słabsze dane z rynku pracy mogą stanowić argument przeciwko szybszemu odchodzeniu od polityki luzowania ilościowego prowadzonej przez Rezerwę Federalną. Fed od dłuższego czasu wysyła sygnały świadczące o tym, że czasy taniego pieniądza mogą zbliżać się ku końcowi, co wywołuje nerwowość na rynkach.

Komitet Otwartego Rynku Fed zbiera się na dwudniowym posiedzeniu 17-18 września i wielu ekonomistów przewidywało, że w przypadku dobrych wiadomości z rynku pracy już wówczas mogła być podjęta o ograniczeniu programu wykupu obligacji (obecnie Fed skupuje miesięcznie papiery wartości 85 mld dol.). Opinie na temat tego, co zrobi Rezerwa Federalna są jednak teraz podzielone. „To słaby raport. Nie należy się spodziewać decyzji Fed o wycofaniu się z polityki luzowania" – skomentował dane o bezrobociu ekonomista Nouriel Roubini, prezes Roubini Global Economics. „Biorąc pod uwagę inne wskaźniki wskazujące na poprawę na rynku zatrudnienia, takie jak malejąca liczba osób występujących o zasiłek, ciągle oczekujemy w tym miesiącu decyzji Fed w sprawie końca luzowania" – uważa z kolei Paul Ashworth, główny ekonomista Capital Economics.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku