W ponad 400 polskich uczelniach rozpoczyna się właśnie kolejny rok akademicki. Jeden z ostatnich spokojnych. Po latach prosperity dla szkół wyższych idą trudne czasy. I nie chodzi tylko o niż demograficzny, który może je wpędzić w kłopoty.
W ocenie specjalistów dziś uczelnie nie są przygotowane do kształcenia specjalistów na miarę potrzeb rynku pracy. Ale co gorsza w Polsce kompletnie leży współpraca nauki z biznesem. I to się musi zmienić. Inaczej kraj nie ruszy z innowacjami, co z kolei może się okazać przeszkodą w wykorzystaniu unijnych funduszy, jakie Bruksela da nam do dyspozycji w latach 2014–2020.
– Patrząc na sytuację szkolnictwa wyższego, mam pesymistyczne myśli – mówi prof. Stanisław Dawidziuk, ekspert BCC. – Uruchamiając kierunki o kilka lat powinno się wyprzedzać trendy na rynku pracy. Dziś uczelnie tego nie robią.
Już w tej chwili widoczny jest również niż, jaki zaczyna wchodzić do szkół wyższych. W 2005 r. liczba studentów sięgała 2 mln. W tym roku jest to 1,6 mln, szacunki zaś mówią, że w 2024 r, będzie zaledwie 1,2 mln osób.
Dla szkół wyższych, szczególnie prywatnych, oznacza to konieczność zmian i konsolidacji. Część z nich może bowiem zniknąć z rynku. Specjaliści uważają, że z dzisiejszych ponad 300 prywatnych uczelni wyższych pozostać może zaledwie kilkanaście.