Rubel jeszcze nigdy nie był tak słaby w stosunku do euro. Eksporterzy na rynki Europy mogą zacierać ręce. Za euro płacono dziś w Moskwie 47,2415 rubla, przy czym od początku sesji kurs stale rósł.
Jak przypomina portal Lenta, w tym tygodniu rubel tracił szybko do wszystkich głównych walut. Wczoraj euro przekroczyło granicę 46 rubli a dolar 34. Dziś euro kosztuje już po ponad 47 rubli a dolar 34,55 rubla.
To pochodna zaprzestania od 13 stycznia interwencji na rynku przez rosyjski bank centralny. Na rynku zaraz pojawiły się słuchy, że rząd przygotowuje dewaluację rubla. Dwa dni temu zdementował to Władimir Putin: Co się tyczy kursu narodowej waluty, to na dziś bank centralny zajmuje się tylko określonym regulowaniem granic kursu. I im będzie to kurs swobodniejszy, tym lepiej. Zmusza to całą gospodarkę, by bardziej efektywnie reagować na zachodzące w niej procesy - cytuje agencja Prime.
Herman Gref prezes Sbierbanku nie jest zwolennikiem swobodnego kursu rubla i braku reakcji Banku Rosji.
- Bank centralny musi być na rynku, by zapobiegać spekulacjom walutowym. Nawet cień Banku Rosji jest tak znaczącą siłą, że nikt nie ośmieli się grać przeciw niemu - mówił Gref agencji Bloomberg. Jego zdaniem nie ma natomiast „nic dramatycznego" w dynamice kursu rubla, a w Sbierbanku nie widać by posiadacze lokat rublowych zamieniali je na dewizowe.