Jednocześnie wyznaczono górny pułap zarobków szefów państwowych firm — wyniesie on 238 tys. euro rocznie. Dotychczas nie obowiązywała ich „kominówka". Ale krytycy tej decyzji mówią, że „człowiek demolka", jak jest określany obecny włoski premier przeprowadza zbyt wiele zmian tylko po to, by było widać, że coś robi, a nie z powodu jakiegoś konkretnego celu. Tym bardziej, że każdy z nich był pozytywnie oceniany i przepracował w swojej firmie po trzy kadencje. Zmiany mają zostać zatwierdzone przez WZA firm w maju, ale nikt nie sądzi, aby były z tym problemy, skoro w każdej z nich państwo ma pakiet kontrolny.
Prawdziwą rewolucją jest natomiast mianowanie przez premiera dwóch kobiet na stanowiska przewodniczących rady nadzorczej. Jedną jest Emma Marcegaglia, była szefowa Confindustrii — organizacji przedsiębiorców. na tym stanowisku zastąpiła Giuseppe Recchi, byłego szefa General Electric na Włochy. Drugą — która ma zostać przewodniczącą rady nadzorczej w Enelu ma zostać Patrizia Grieco.
Weterani i doświadczeni
Dyrektora generalnego koncernu paliwowego ENI, Paolo Scaroniego zastąpi wiceprezes koncernu, Claudio Descalzi. W spółce energetycznej Enel miejsce Fulvio Contiego zajmie Francesco Starace. W tych firmach państwo ma odpowiednio 30 i 31 proc. udziałów i jest ich największym akcjonariuszem, co pozwala na bezproblemowe wymienianie szefów.
Premier Renzi wychwalał swoich kandydatów, jako profesjonalistów najwyższej klasy, którzy będą w stanie osiągnąć najbardziej ambitne cele dla firm, o kluczowym znaczeniu dla gospodarki.
Jednakże Paolo Scaroni robił wszystko, żeby zakwalifikować się na czwartą kadencję, ale stał na przegranej pozycji po tym, jak w marcu otrzymał wyrok na trzy lata więzienia w zawieszeniu za zanieczyszczenie środowiska przez Enel 10 lat wcześniej, kiedy jeszcze był szefem tamtej spółki. Scaroni, który zasłużył się sprawnie przeprowadzoną restrukturyzacją ENI zapowiedział, że od wyroku się odwoła.