W maju inflacja wyniosła tylko 0,2 proc. Ankietowani przez „Rz" ekonomiści spodziewają się, że na takim poziomie wskaźnik utrzymał się też w czerwcu. Ale już w lipcu niewykluczony jest spadek cen w ujęciu rok do roku.
– Wszystko wskazuje na to, że deflacja może się przedłużyć poza wakacje – powiedział wczoraj minister finansów.
Analitycy uspokajają jednak, że będzie to zjawisko przejściowe. – Deflacja rozumiana jako spadek cen w ujęciu rocznym może potrwać maksymalnie do października i będzie związana przede wszystkim z niskimi cenami żywności – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowy. Zdaniem Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole, prawdopodobieństwo, że deflacja potrwa do końca roku, jest niskie. – Między innymi dlatego, że pojawił się nowy czynnik, konflikt w Iraku, który może wywindować ceny ropy naftowej – mówi ekonomista.
Zarówno minister finansów, jak i rynkowi ekonomiści uważają, że zastój w cenach jest dobry dla konsumentów. Sprawia za to kłopot bankowi centralnemu. W tempie zgodnym z celem NBP (2,5 proc.) ceny rosły po raz ostatni pod koniec 2012 r. Coraz więcej ekonomistów uważa, że dla członków Rady Polityki Pieniężnej deflacja będzie sygnałem do działania, czyli obniżki stóp procentowych. Sześciu na dwudziestu analityków ankietowanych przez „Rz" uważa, że dojdzie do tego jesienią.
– Trwająca przez kilka miesięcy deflacja to dla RPP sytuacja niespotykana. Bez względu na to, jaka będzie decyzja w sprawie stóp procentowych, Rada będzie musiała dobrze ją rynkowi wytłumaczyć – wskazuje Borowski.