Jak co roku o tej porze w Europie rozgorzała dyskusja o Grexicie. Powód – Ateny zbaczają ze ścieżki reform, a MFW przekonuje, że prognozy Brukseli są zbyt optymistyczne. A strefa euro musi podjąć decyzję o wypłacie kolejnej transzy pieniędzy z trzeciego programu pomocowego, czego warunkiem są greckie osiągnięcia. W poniedziałek na ten temat miała rozmawiać Eurogrupa, ale ostatecznie o konkretach nie dyskutowano. Ustalono tylko, że misja techniczna pojedzie do Aten, żeby na miejscu sprawdzić wykonanie programu i na tej podstawie będą podejmowane decyzje o dalszych wypłatach.
Nastroje polityków są raczej pozytywne. Co prawda spór między MFW i strefą euro ciągle nie jest rozwiązany, bo waszyngtońska instytucja od początku obecnego programu pomocowego, czyli od połowy 2015 roku, uważa, że Grecja nie wyjdzie na prostą. I trzeba dokonać redukcji długu, żeby program pożyczkowy miał sens. I tylko pod takim warunkiem MFW zgodzi się na dołączenie do wsparcia tego kraju. Finansowo nie jest to potrzebne, bo strefa euro radzi sobie sama z pożyczkami. A MFW zawsze był pożądanym partnerem, który dodawałby wiarygodności całej operacji, na czym szczególnie zależało Niemcom.
Jednak po prawie dwóch latach zarówno rynki, jak i politycy przyzwyczaili się już do absencji MFW i wiecznych dyskusji o wiarygodnych prognozach dla Grecji. Dopóki strefa euro gotowa jest utrzymywać ten kraj na powierzchni, a nic nie wskazuje, żeby miało stać się inaczej, udział MFW nie ma żadnego znaczenia. Ale Berlin nie ustaje w zabiegach.
Obecna dyskusja dotyczy kolejnych reform. Ateny obiecują swoim obywatelom, że pakiet, który ma zacząć obowiązywać od stycznia 2019 roku, nie będzie prowadził nawet do 1 euro dodatkowych oszczędności. Druga strona nie jest tak zdecydowana, ale przyznaje, że będzie zmiana nastawienia. – Być może nastąpi odejście od polityki oszczędności w stronę większego nacisku na reformy – powiedział po spotkaniu Eurogrupy jej szef Jeroen Dijsselbloem.
Pozytywną informacją są mniejsze potrzeby pożyczkowe Grecji, niż zakładano na początku programu. Klaus Regling, szef Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS), powiedział w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Bild", że w ostatecznym rachunku może to być mniej niż uzgodniona kwota 86 mld euro. – Mamy za sobą już połowę trzyletniego trwania programu i wypłaciliśmy dotąd zaledwie 32 mld euro. Do zakończenia programu w sierpniu 2018 roku wypłacimy z kredytów ratunkowych EMS prawdopodobnie znacznie mniej niż uzgodniona maksymalna suma 86 mld euro – powiedział Regling.