Prowadzi pani zajęcia z jidysz na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Jakie znaczenie miał ten język w historii narodu żydowskiego?
Profesor Miriam Koral: Przed II wojną światową trzy czwarte Żydów mówiło w jidysz. Ten język działał jak klej – spajał Aszkenazyjczyków, czyli ludność żydowską z centralnej, wschodniej i zachodniej Europy. Jidysz posługiwano się na co dzień w domach, bo pozwalał swobodnie rozmawiać – bez potrzeby używania hebrajskiego, który pierwotnie był zarezerwowany do celów religijnych, a teraz jest narodowym językiem w Izraelu. Zanim angielski stał się współczesnym lingua franca, dla Żydów taką rolę pełnił właśnie jidysz. To była niezwykle bogata kultura.
Jednak Holokaust spowodował, że niemal wymarła. Co spowodowało, że pani zainteresowała się nią głębiej?
Jidysz jest wykładany na Uniwersytecie Kalifornijskim od 35 lat, chciałam podtrzymać tę tradycję. Dzięki temu nie tracę kontaktu z własnymi korzeniami. W domu rozmawialiśmy w jidysz. Jednak nie miałam świadomości, że językowi moich przodków grozi wymarcie, dopóki nie odeszli moi rodzice. Wtedy zaczęłam studiować historię jidysz i doszłam do dwóch wniosków. Po pierwsze, kontakt z kulturą jidysz przynosi radość, ludzie świetnie się bawią, nawet jeśli nie mają żydowskich korzeni. To zasługa niepowtarzalnego humoru, który jest charakterystyczny dla tego języka. Styl opowiadania żartów i anegdot w jidysz przeniknął nawet do amerykańskiej popkultury. Można go odnaleźć w telewizyjnych show, satyrycznych audycjach. Po drugie, Holokaust – niszcząc ponad 6 milionów ludzkich istnień – zgładził całą cywilizację, sposób życia. Postanowiłam więc zrobić wszystko, by przyszłe pokolenia nie utraciły kontaktu z jidysz, bo to oznaczałoby zerwanie z dziedzictwem kulturowym narodu.
Jak przebiegają prowadzone przez panią zajęcia?