"Quantum of Solace" – 22. film o Jamesie Bondzie – po raz pierwszy w historii jest kontynuacją poprzedniego obrazu. Agent 007, który w "Casino Royale" stracił Vesper, miłość swego życia, chce dowiedzieć się, dlaczego kochanka go zdradziła, przez kogo była szantażowana. Nie jest już idealnym asem wywiadu Jej Królewskiej Mości. Kieruje się emocjami, a przecież szpieg powinien być maszyną. "Jesteś tak zaślepiony gniewem, że nie wiesz, kogo ranisz. Kiedy nie potrafisz odróżnić przyjaciół od wrogów, czas odejść" – mówi do Bonda jego szefowa "M".
Ale Bond nie przyjmuje do wiadomości, że został zwolniony. Trafia na ślad organizacji, która chce zawładnąć złożami naturalnymi pewnego południowoamerykańskiego państwa, nawet za cenę wywołania w tym kraju krwawej rewolucji.
W "Quantum of Solace" twórcy zadają pytania na temat współczesnych mechanizmów władzy i powiązań biznesu, polityki, światowego terroryzmu. Te pytania zbliżają nowego Bonda do filmów o Bourneie czy "Syriany".
[srodtytul]Bond śmiertelny[/srodtytul]
Wojna w Iraku i kryzys odbijają się na zbiorowej wyobraźni Amerykanów. W wytwórniach hollywoodzkich, obok czysto rozrywkowej papki, powstają obrazy pokazujące Amerykę, która przestała być krainą szczęśliwości, dobrobytu i demokracji. George Clooney z bawidamka zamienia się w faceta zamieszanego w intrygi CIA i wielkich korporacji, a o Oscary walczą filmy pełne gwałtu i ponurych diagnoz: "To nie jest kraj dla starych ludzi" i "Aż poleje się krew". Cóż więc dziwnego, że zmieniają się też popularne kinowe seriale, a razem z nimi ikony popkultury. W ostatniej części Batmana "Mroczny rycerz" głównym bohaterem był wcielony diabeł Joker, a w finale triumfowało nie dobro, lecz zło. Spider-Man przeistoczył się w pryszczatego brzydala. A Bond? Agent 007 zrzucił smoking, stwierdził otwarcie, że "w d... ma, czy martini będzie mieszane, czy wstrząśnięte", a na dodatek, zamiast przesypiać się z kolejnymi pięknościami, poprawiać krawat i iść dalej – zakochał się jak pierwszy lepszy sztubak.