Twórca „Żegnaj, moja konkubino” i „Obietnicy” nakręcił kolejny wielki narodowy epos. Tym razem osadzony w XX wieku. Kaige opowiada o jednym z najsłynniejszych chińskich śpiewaków Mei Lafangu, wyśmienitym wykonawcy partii kobiecych. A jak mówi jeden z bohaterów filmu: „Dopóki będzie żyła chińska opera, będą żyły Chiny”.
[wyimek]Chen Kaige potrafi wpisywać losy swoich bohaterów w dzieje chińskiego narodu [/wyimek]
W imperialnych Chinach nie wolno było kobietom występować na scenie ani nawet oglądać spektakli teatralnych. Zyskały takie prawo dopiero po powstaniu Republiki Chińskiej w 1911 roku. Mei Lafang zreformował rodzimą operę i zyskał sławę międzynarodową. 7 lutego, w okresie wielkiej depresji, wystąpił w Nowym Jorku. W 1937 roku, protestując przeciwko japońskiej inwazji, przestał śpiewać. Zmarł w 1961 roku.
– Ludzie nigdy nie przestali się zastanawiać, czy był mężczyzną czy kobietą – twierdzi Chen Kaige. – Bohaterem czy zwykłym człowiekiem. Patriotą czy tylko kimś, kto chciał pozostać w zgodzie z sobą samym. Odpowiedzi na te pytania Mei Lafang ukrywał na scenie za zagadkowym uśmiechem kobiety. Ja sam chciałem się dowiedzieć, kim był naprawdę. I poprzez opowieść o nim pokazać piękno chińskiej kultury.
„Forever Enthralled” jest bogato i pięknie zainscenizowanym filmem. Kaige portretuje człowieka rozdartego między sztukę i życie. Człowieka, który na scenie wciela się w kobiety, ale poza operą chce udowodnić sobie i innym, że jest mężczyzną. W filmie padają pytania o siłę sztuki, ale również o siłę artysty. W imperialnych Chinach śpiewacy nie cieszyli się szacunkiem, a Lafang bardzo chciał spełnić ostatnią wolę starego mistrza opery Shishana, by podnieść prestiż ich zawodu.