Tak w skrócie prezentuje się fabuła „Burleski” Stevena Antina. Podobnych było w historii kina bez liku – od „Narodzin gwiazdy” z Barbrą Streisand po skandalizujące „Showgirls”. Z tym ostatnim tytułem wiążą film Antina równie miażdżące recenzje amerykańskich krytyków. Rozważają oni, czy „Burleska” jest tylko zła czy tak zła, że aż dobra, bo w niezamierzony sposób śmieszna? Proszę mi wybaczyć, ale nie rozstrzygnę tych wątpliwości. Nie było bowiem pokazu prasowego. Podejrzewam jednak, że lepiej traktować „Burleskę” jako wydarzenie towarzyskie niż filmowe.

Otóż, musical Antina jest aktorskim debiutem Christiny Aguilery, której towarzyszy na ekranie sama Cher. Pierwsza gra Ali – dziewczynę, która ostatecznie robi karierę na scenie Burlesque Longue, podupadającego teatru rewiowego. Druga – jego menedżerkę.

Cher wraca z aktorskich zaświatów. Ostatni raz pojawiła się przed kamerą w 2003 roku. Później można było ją oglądać na koncertach w Las Vegas. 65-letnia gwiazda pop otrzymała za występ w „Burlesce” nominację do Złotej Maliny. Ale także Złoty Glob za piosenkę. Nawet jeśli nie warto jej oglądać, to można przynajmniej posłuchać.

[ramka] USA 2010, reż. Steven Antin, wyk. Cher, Christina Aguilera, Stanley Tucci[/ramka]