85 lat temu urodziła się Shirley Temple, niegdysiejsza dziecięca gwiazda Hollywood. Fragmenty tekstu z archiwum "Rzeczpospolitej"
Anonimowy francuski chłopiec był pierwszym w kinie dziecięcym aktorem, ale najsłynniejsze małe gwiazdy przez całe lata kreował Hollywood. Zaczęło się w epoce kina niemego. Lillian Gish i Mary Pickford pojawiły się w filmach jako nastolatki. Kino wykorzystało ich naturalną naiwność i niewinność, by przeciwstawić je życiowej wiedzy wampa. Ale one były właściwie podrastającymi panienkami, a były w historii kina niemego także dzieciaki: Baby Peggy, Madge Evans, późniejszy reżyser Henry Hathaway, a przede wszystkim jeden z najsławniejszych urwisów Hollywoodu - Jackie Coogan. W latach dwudziestych Coogan przyciągał do kin tłumy i grywał u boku samego Charlie Chaplina.
Zachęcony jego sukcesami Hal Roach stworzył zespół małoletnich aktorów, który nazwał "Naszym Gangiem". Spośród "gangowych" dzieci największe sukcesy odniósł Jackie Cooper, który w wieku 8 lat, w 1931 roku dostał nominację do Oscara za rolę w filmie "Skippy". Był on wybornym aktorem, a jedną z jego najlepszych scen stała się scena rozpaczy w filmie "Mistrz". Cooper płakał i drżał jak stary, doświadczony aktor. W swojej autobiografii napisał potem, że realizatorzy filmu zagrozili, iż zabiją jego ulubionego psa.
Cooper grywał twardego i znającego życie chłopaka z ludu, natomiast dzieckiem wrażliwym był Dickie Moore. Zaczął on swoją karierę w wieku trzech lat, zanim skończył siedem -wystąpił w 18 filmach. Był synem Marleny Dietrich w "Blond Wenus", był także Oliverem Twistem.
Sławę obu tych chłopców przyćmiło zjawienie się w 1935 roku Freddiego Bartholomew, który mając 10 lat zagrał w "Davidzie Copperfieldzie". On z kolei był dzieckiem niezwykle dystyngowanym. Z angielskim akcentem, wielkimi oczami i kręconymi włosami sprawiał wrażenie następcy tronu. W ciągu czterech lat swojej kariery zagrał m. in. syna Grety Garbo w "Annie Kareninie" i tytułową rolę w "Małym lordzie Fauntleroyu".