W ubiegłym roku minęła setna rocznica urodzin legendarnego kuriera i emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego. Zapytany o powody realizacji dokumentu o Janie Karskim jego reżyser Sławomir Grünberg mówi „Rzeczpospolitej":
– Przez siedem lat przyglądałem się jego statuetce stojącej u mnie na biurku. W 2000 roku dostałem Nagrodę im. Jana Karskiego za film „Modlitwa w szkole", w uznaniu za podjęcie trudnego i ważnego tematu społecznego. A jako że kręcę filmy i w USA, i w Polsce, miałem nadzieję, że opowieścią o Karskim potrafię dotrzeć do odbiorców o różnej mentalności. W Stanach,gdzie Karski spędził wiele lat, nie jest wcale postacią szeroko znaną.
Opowieść z animacją
Naprawdę nazywał się Jan Kozielewski, ale tajne misje w czasie II wojny światowej odbywał wyposażony w fałszywą tożsamość. Dokument opowiada jego biografię, począwszy od narodzin w 1914 roku w multikulturowej Łodzi.
– Kręcenie filmu dokumentalnego wiele lat po śmierci bohatera nie jest rzeczą prostą – uważa Sławomir Grünberg. – Teoretycznie można było łączyć sceny dokumentalne z fabularnymi, ale w takiej sytuacji dokument przegrywa. Gdy zobaczyłem „Walc z Baszirem", pomyślałem, że animacja jest kluczem do filmu o Karskim. Tomasz Niedźwiedź wymyślił sposób opowiedzenia historycznych scen za pomocą animacji dopełniających archiwalne materiały. Okazało się, że ten pomysł się sprawdza. Próbowaliśmy wszystko zrobić dokładnie, nawet jeśli idzie o długość lufki, którą trzyma w ręce Roosevelt. Wierność historyczna jest bardzo ważnym elementem tego filmu. Detale są jej częścią. Rysunki zostają w pamięci i stają się dokumentem.
Podstawową narrację w filmie stanowi głos Jana Karskiego z zachowanych na taśmie rozmów. Nagrane zostały na przestrzeni 25 lat. Pierwszy raz oglądamy Karskiego w 1975 roku w wywiadach Lanzmanna do filmu „Shoah". Po raz drugi w 1989 roku – w materiale „Powrót z Polski" Martina Smitha, a trzeci – utrwalony w 1997 roku przez Thomasa Wooda, autora książki „Karski: How One Man Tried to Stop the Holocaust".