Reklama

Oswajanie nowego świata

Autorka znakomitego dokumentu „Szkoła Babel" Julie Bertucelli opowiada Barbarze Hollender o dzieciach imigrantów.

Publikacja: 02.06.2015 20:48

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Jak się narodził pomysł na ten dokument?

Julie Bertucelli: Będąc przewodniczącą jury na festiwalu filmów szkolnych, poznałam nauczycielkę ze szkoły, w której dzieci imigrantów przygotowują się do normalnej nauki. To była niezwykła osoba. Chciałam zrobić o niej film. I o młodych ludziach, których uczy. Pomyślałam, że taka klasa jest mikrokosmosem. Teatrem świata.

Czy we Francji dużo jest takich szkół, jaką pani sportretowała?

Około ośmiuset, w samym Paryżu – siedemdziesiąt. We Francji żyje około czterech– –pięciu milionów dzieci imigrantów. One wiedzą, że w ich ojczyźnie rodzina cierpiała biedę albo była dyskryminowana. Nad Loarą szukają spokoju i dobrobytu. Ale przystosowanie się do życia w innej kulturze bywa trudne. Czasem oznacza rozłąkę z bliskimi, zawsze niełatwy okres adaptacji. Szkoła pomaga im wejść na właściwą drogę, zintegrować się z francuskim otoczeniem.

Bohaterami pani filmu są nastolatki.

Reklama
Reklama

Małe dzieci łatwo się adaptują. Starsze wywożą z ojczyzny wspomnienia, zostawiają za sobą przyjaciół, oswojony świat. Poza tym czas dojrzewania to okres, w którym chce się być jak inni. Nosić te same ubrania, zachowywać się podobnie, słuchać tej samej muzyki. A dzieci świeżych imigrantów mówią z obcym akcentem, czasem mają też inny kolor skóry. I nie wyglądają jak ich francuscy rówieśnicy. Są zawieszone między dwoma krajami, kulturami, językami, a do tego jeszcze między dzieciństwem a dorosłością. Ze wzruszeniem obserwowałam, jak w tym niełatwym momencie życia wykluwa się ich nowa tożsamość. Zaskoczyła mnie ich siła, chęć poznania i zrozumienia nowej rzeczywistości.

Przed kamerą opowiadają o bardzo osobistych i intymnych przeżyciach. Jak pani zdobyła ich zaufanie?

Pokazałam im swoje filmy, sporo mówiłam o mojej pracy: ich to ciekawiło, bo sami kręcili etiudę. Szczerze też tłumaczyłam, że w „Szkole Babel" chcę pokazać, jak trudno jest opuścić swój kraj i od nowa odkrywać wspólnotę gdzie indziej. Uzyskałam zgodę na filmowanie od rodziców wszystkich uczniów. A potem spędziłam z moimi młodymi bohaterami bardzo dużo czasu. Śmiałam się z nimi i płakałam – jak to w życiu. Nie interesowały mnie wywiady i gadające głowy, wolałam podpatrywać prawdziwe sytuacje, łapać ważne chwile. Dlatego nie mogłam nakręcić „Szkoły Babel" w tydzień. Pracowałam nad tym dokumentem rok, bo musiałam zapisać, jak moi bohaterowie zmieniali się i dojrzewali do życia w nowym świecie.

W multietnicznym społeczeństwie to bardzo ważny film.

Robiłam go w czasie, gdy Francuzi mieli okropne podejście do imigrantów. Próbowałam im uświadomić, że z emigracją zawsze łączy się ból i potworny wysiłek. Chciałam, by moi rodacy zobaczyli inną twarz przybyszów z odległego świata. Ale również tym, którzy żyją w mniej zróżnicowanych społeczeństwach, próbowałam uświadomić, że może coś tracą. Bo imigranci zmieniają oblicze Francji, wzbogacają nas. Wnoszą swoją tradycję, różne rodzaje muzyki, ubrania, jedzenie. I z czasem uczą nas szacunku dla inności.

Opowieści pani młodych bohaterów robią duże wrażenie.

Reklama
Reklama

Ja sama bardzo je przeżyłam. A najbardziej żałuję tych chwil, które straciłam. Kiedy akurat jednego dnia nie mogłam dotrzeć do szkoły albo uznałam, że lekcja gramatyki będzie po prostu nudna, a nagle wybuchała na niej niesamowita polityczna dyskusja. Na przykład gdy zastrzelono prezydenta Syrii, jeden z uczniów przyszedł z gazetą i wszyscy zaczęli na ten temat rozmawiać. A mnie nie było. Ale czasem pomagała mi nauczycielka. Kiedyś zadzwoniła, żebym koniecznie przyjechała, bo ze szkołą żegna się jedna z uczennic. I złapałam to. W dokumencie trzeba mieć trochę szczęścia, żeby w dobrym momencie w odpowiednią stronę skierować kamerę.

Nauczyła się pani czegoś przy tym filmie?

Przypomniały mi się moje młode lata – marzenia, idealizm, chęć zdobywania świata. To już jest ważne. A poza tym te dzieciaki dają nam wielką lekcję odwagi i siły. One bardzo dużo noszą na swoich barkach: często są tłumaczami dla swoich rodziców, z czasem też zaczynają załatwiać wiele domowych spraw. Są naprawdę niezwykłe.

Ma pani nadal z nimi kontakt?

Tak, niektóre już pracują, inne studiują, dwoje chce robić doktoraty. Spełniają swoje marzenia. Są w lepszej sytuacji niż dzieciaki, które trafiają na przedmieścia, gdzie nikt się nimi nie zajmuje. To one później, zawiedzione, pozostawione samym sobie, pozbawione perspektyw występują przeciwko społeczeństwu, które ich nie przyjęło.

Po ataku na „Charlie Hebdo" i płonących samochodach na przedmieściach Paryża i Lyonu nie nasiliła się fala nienawiści w stosunku do imigrantów?

Reklama
Reklama

Nie. Byłam pozytywnie zaskoczona reakcjami opinii publicznej na te wydarzenia. Pojawiły się wręcz głosy, że to efekt tworzenia gett. Że trzeba się zbliżać do siebie, bo fanatyzm się rodzi z braku konfrontacji. Że potrzebna jest rozmowa. Szacunek dla innych sposobów myślenia. Może i w naszej polityce coś się powinno zmienić: nie wolno się odcinać od ludzi, którym jest trudno. Nienawiść się rodzi w tych imigrantach, którzy wciąż są traktowani z pogardą. Wyśmiewani, wytykani palcami. Myślę, że rząd musi zdać sobie sprawę, jak ważne w walce z fanatyzmem są kultura, edukacja, pomoc w integracji i poznawaniu nowego świata.

Od piątku w kinach

Pozornie już sam pomysł gwarantował sukces: sportretowanie dzieci imigrantów z 24 krajów, które uczą się w tej samej francuskiej szkole, to przecież świetny temat na dokument. Julie Bertucelli dokonała jednak rzeczy niezwykle ważnej: potrafiła sprawić, że dzieci ze „Szkoły Babel" są przed kamerą szczere. Mówią, jak trudno było im wyjeżdżać z ojczyzny i o kłopotach z asymilacją we Francji. Są na swój sposób dorosłe, ale jak wszystkie dzieci mają też marzenia, nawiązują przyjaźnie i wywołują konflikty. W tle zaś są rodzice z jeszcze większym trudem dostosowujący się do życia we Francji, więc ich pociechy muszą ich wspierać. Z dziecięcych zwierzeń i dyskusji na lekcjach powstała frapująca opowieść, która bardziej wciąga widza niż niejedna wymyślona przez scenarzystów fabuła. —j.m.

Film
„Brat" ze wspaniałą kreacją Agnieszki Grochowskiej
Film
Łukasz Palkowski: Seriale zacierają granice
Film
Kto przebije „Heweliusza”, który jest najlepszym serialem roku
Film
Joel Edgerton i „Sny o pociągach": niezwykli ludzie wierni dawnej miłości
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Film
Zobacz seriale, o których zaraz będzie głośno! Zapraszamy na pokazy specjalne podczas BNP Paribas Warsaw SerialCon
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama