„Jedno życie": Anthony Hopkins wyciska łzy z oczu, nie popadając w sentymentalizm

Genialny Anthony Hopkins w „Jednym życiu” Jamesa Hawesa gra Nicholasa Wintona, który ocalił przed zagładą 699 żydowskich dzieci, i przez pół wieku nigdy o tym nie wspomniał.

Publikacja: 03.06.2024 17:23

Anthony Hopkins jako Nicky Winton w filmie „Jedno życie” (One Life)

Anthony Hopkins jako Nicky Winton w filmie „Jedno życie” (One Life)

Foto: mat. prasowe

To była wyjątkowa edycja brytyjskiego programu „That’s Life”. W 1988 roku w studiu telewizji BBC siedział nikomu nieznany starszy mężczyzna, Nicholas Winton. Brytyjczyk, który tuż przed inwazją Niemiec na Czechosłowację i wybuchem II wojny światowej znalazł się w Pradze. Miał wówczas niespełna 30 lat. Tuż przed wybuchem II wojny światowej pomógł uciec z praskiego obozu dla uchodźców 699 żydowskim dzieciom.

„Jedno życie”, III Rzesza na napada na Czechosłowację

Ta historia przez blisko pół wieku nie przedostała się do opinii publicznej. Dzieci też nie miały pojęcia, kto je uratował. Po rozmowie z Wintonem, prowadząca program „That’s Life” ujawniła, że kobieta siedząca obok nich była wśród ocalonych. Brytyjczyk wiedział wcześniej, że stacja odszukała trzy takie osoby. Nie był przygotowany na to, co się dzieje. A okazało się, że wszyscy goście, jacy znaleźli się tamtego dnia w studiu, zawdzięczają życie właśnie jemu. Były też na widowni dzieci i wnuki tych, którym Winton pomógł przeżyć wojnę.

Czytaj więcej

Robert De Niro stracił nagrodę po ataku na Donalda Trumpa

Urodzony w Londynie w 1909 roku Nicholas Winton pochodził z niemiecko-żydowskiej rodziny. Jego rodzice przenieśli się do Wielkiej Brytanii z Niemiec dwa lata przed jego urodzeniem, zmieniając nazwisko z Wertheim na Winton. Nicholas został maklerem giełdowym. W 1938 roku przyjaciel, nauczyciel Martin Blake, poprosił, by przyjechał do Pragi. Uważał, że sytuacja polityczna jest napięta i niewiele czasu pozostało do inwazji Niemiec na Czechosłowację.

Winton zobaczył obozy dla uchodźców i do Londynu wrócił z długą listą nazwisk dzieci, które miały być przerzucone do Anglii. Zbierał pieniądze na ich podróż, zdobywał wizy, szukał rodzin zastępczych. Pierwszy transport nastąpił 14 marca 1939 roku, w dniu ogłoszenia powstania Republiki Słowackiej i w przeddzień najazdu Niemiec na jej terytorium. Przyleciało wówczas do Londynu 20 dzieci. Potem było jeszcze osiem transportów kolejowych. Dziewiąty, w którym znalazło się 250 dzieci, miał wyruszyć 1 września 1939 roku. To już był dzień wybuchu wojny. Niemcy zatrzymali pociąg. Z 250 dzieci, które były w wagonach, tylko dwoje przeżyło wojnę. Wintona do końca życia to bolało. Częściej myślał o tych, którym nie zdołał już pomóc, niż o tych, których uratował.

Na pytanie, dlaczego na przełomie lat 1938/1939 zaangażował się w pomoc żydowskim dzieciom, odpowiedział zwyczajnie: „Coś trzeba było zrobić”.

Bohater grany przez Anthony'ego Hopkinsa walczył w RAF

Nicholas Winton w czasie wojny walczył w Siłach Powietrznych Wielkiej Brytanii. Po wojnie wrócił do zawodu maklera, ale przez całe życie zajmował się też pracą charytatywną. Nigdy nie opowiadał o swojej misji w Czechach. Nawet żona dowiedziała się o niej dopiero pod koniec lat 80. Za jej namową, postanowił opowiedzieć o tym światu.

Po programie „That”s Life” historia „brytyjskiego Schindlera” stała się głośna. Winton w 2003 roku dostał tytuł szlachecki od królowej. Zainspirował również filmowców. W 2002 roku nagrodę Emmy dostał opowiadający jego historię dokument „The Power of Good”. 

Czytaj więcej

„Wałęsa według Wałęsy”. Film, którego nie można było zobaczyć

Teraz na ekrany wszedł film Jamesa Hawesa „Jedno życie”. To historia człowieka, który dokonał rzeczy wielkich, ale pozostał skromny. Hawes pokazuje, że nawet w czasie programu „That’s Life” Winton prowadzony do pierwszego rzędu zagadnął: „Czy nie mogę usiąść z tyłu”? A potem na pytanie, dlaczego na przełomie lat 1938/1939 zaangażował się w pomoc żydowskim dzieciom, odpowiedział zwyczajnie: „Coś trzeba było zrobić”.

Nick Drake i Lucinda Coxon oparli scenariusz filmu „Jedno życie” na książce córki Wintona Hawesa, a debiutujący w kinie reżyser telewizyjnych seriali, opowiedział tę historię najprościej jak można. Widz poznaje bohatera, gdy jako 80-latek w samochodzie wiezie skarbonki pełne pieniędzy po dobroczynnej zbiórce. Wkrótce na świat ma przyjść jego pierwszy wnuk i lekko zrzędliwa żona zmusza Nicholasa do porządków. Wśród rupieci i  teczek jest też stary notatnik z nazwiskami uratowanych w Czechosłowacji dzieci, z adresami brytyjskich rodzin, do których trafiły one w 1939 roku. 

W „Jednym życiu” jest opowieść o „banalności dobra”. O pięknym człowieku, który ani przez chwilę nie czuł się bohaterem.

Hawes pokazuje, jak stary człowiek przełamuje się i za namową żony postanawia upublicznić historię sprzed pół wieku. Opowiedzieć też o tych, których nie zdołał uratować. Miejscowa gazeta nie jest taką informacją zainteresowana. Dopiero Betsy Maxwell, żona medialnego potentata i finansisty, czeskiego uchodźcy Roberta Maxwella – nadaje sprawie rozgłos.

W filmie przeplatają się wątki współczesne z retrospekcjami. Niestety, sceny z końca lat 30. XX wieku wychodzą dość mdło. Są zapisem, który nie pozwala głębiej wejść w świat bohatera. Johnny Flynn gra młodego Wintona z dużą powściągliwością, znacznie bardziej wyrazista jest w tej części Helena Bonham Carter jako jego matka. Część współczesna niesie więcej emocji. Głównie dzięki Anthony’emu Hopkinsowi. Ten wielki aktor po prostu potrafi wszystko. Wyciska widzom łzy z oczu, ani na chwilę nie popadając w sentymentalizm. 

Czytaj więcej

Na potrzeby filmu przeprowadził słynny eksperyment. Nie żyje Morgan Spurlock

„Jedno życie” i dzisiejsi uchodźcy

Można powiedzieć, że „Jedno życie” to film klasyczny aż do bólu i że absolutnie niczym nie jest w stanie widza zaskoczyć. Było już dziesiątki podobnych opowieści o Holokauście, ze Spielbergowską „Listą Schindlera” na czele. To wszystko prawda. Dziś filmowcy szukają nowych sposobów opowieści o Holokauście. Porywa „Strefa interesów”, gdzie Jonathan Glazer pokazuje banalność zła filmując rodzinę komendanta Auschwitz Rudolfa Hoessa – ludzi budujących swoje małe szczęście u bram obozu koncentracyjnego, nad którym unosi się dym z krematorium.  

Ale przecież w „Jednym życiu” jest z kolei opowieść o „banalności dobra”. O pięknym człowieku, który ani przez chwilę nie czuł się bohaterem: uratował setki ludzkich istnień, bo „tak trzeba było postąpić”. Może po prostu Hawes i Hopkins przypomnieli o czymś, o czym zagoniony, egoistyczny świat zapomina? O empatii, podstawowej przyzwoitości, próbie pomocy tym, którzy tracą już nawet nadzieję?

I jeszcze coś: ilu widzów oglądając ten film pomyśli o dzisiejszych obozach dla uchodźców i ludziach, którzy skazani są na tragiczny los? Albo o dzieciach, które zamarzają zimą na granicy polsko-białoruskiej? Tam też są absolutnie niewinne ofiary i cisi bohaterowie, którzy walczą o każde zagrożone życie.

„Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat”. To zdanie z Talmudu, do którego nawiązuje tytuł filmu Hawesa, stało się hasłem dla akcji Sprawiedliwi Pośród Narodów Świata. Nicholas Winton nie ma swojego drzewka w Yad Vashem, bo sam był żydowskiego pochodzenia. Ale jemu przecież nie na tym w życiu zależało. 

To była wyjątkowa edycja brytyjskiego programu „That’s Life”. W 1988 roku w studiu telewizji BBC siedział nikomu nieznany starszy mężczyzna, Nicholas Winton. Brytyjczyk, który tuż przed inwazją Niemiec na Czechosłowację i wybuchem II wojny światowej znalazł się w Pradze. Miał wówczas niespełna 30 lat. Tuż przed wybuchem II wojny światowej pomógł uciec z praskiego obozu dla uchodźców 699 żydowskim dzieciom.

„Jedno życie”, III Rzesza na napada na Czechosłowację

Pozostało 94% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Czy Joker znów podbije Wenecję?
Film
Jakie gwiazdy pojawią się na festiwalu filmowym w Wenecji
Materiał Promocyjny
Film to sport drużynowy
Materiał Promocyjny
120. rocznica urodzin Witolda Gombrowicza na 18. BNP Paribas Dwa Brzegi i premiera srebrnej monety kolekcjonerskiej dedykowanej twórczości Gombrowicza
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Film
Przeboje lipca. Na co chodzimy do kina?