Z „Aniołami w Ameryce” Tony’ego Kushnera zmierzył się w TR Warszawa Krzysztof Warlikowski. Premiera trwającego blisko sześć godzin widowiska odbyła się w lutym tego roku w ogromnej auli SGGW wynajętej specjalnie na ten cel. Widzowie śledzili społeczno-polityczną opowieść rozgrywającą się w środowisku amerykańskich gejów.
Ważną kwestią dla autora tekstu była religijność w świecie homoseksualistów. – Bohaterowie Kushnera wychowali się w religijnych – żydowskich albo chrześcijańskich – rodzinach i przeżywają związane z tym dylematy – mówił w wywiadzie dla „Rz” Krzysztof Warlikowski. – Kushner osadził swój dramat w latach 80., kiedy powszechne było myślenie o AIDS jako boskiej karze za sodomię. AIDS porównywano do biblijnego trądu, a o homoseksualistach mówiono jak o trędowatych.
W „Aniołach w Ameryce” Warlikowski po raz kolejny poruszył wątki żydowskie, znane choćby z jego inscenizacji „Dybuka” i „Kruma”.–
Niepokoi mnie tworzenie między judaizmem i chrześcijaństwem antynomii – mówi reżyser. – Nie rozumiem, jak żydzi mogą wytykać chrześcijanom chrześcijaństwo, a chrześcijanie żydom – ich żydostwo. Przecież chrześcijaństwo ma żydowskie korzenie. To są bliskie sobie religie.
Pytany, czy w pracy nie przeszkadzało mu, że tekst Kushnera znany był z serialu HBO z Alem Pacino, Meryl Streep i Emmą Thompson, odpowiadał przecząco: – Kiedy wystawiałem Szekspira, też nie myślałem, jak był wcześniej pokazywany. A jeśli mówimy o amerykańskim serialu, należy do tych, które uczą podstaw demokratycznego myślenia. Mógłby wejść do kanonu szkolnych lektur.