Reklama

Bajka z lustracją w tle

Obserwuję stępienie zasad. Nie ich brak, zapaść czy masakrę. Właśnie Jerzy Stuhr chciał połączyć opowieść o miłości i kłamstwie z dramatem o rozliczeniach z przeszłością. Jednak powstało coś, co przypomina odcinek "M jak miłość" z lustracją w tle

Aktualizacja: 07.11.2007 19:29 Publikacja: 07.11.2007 18:29

Bajka z lustracją w tle

Foto: Materiały Promocyjne

Losy postaci "Korowodu" układają się w dwa zbiorowe portrety: średniego i młodego pokolenia Polaków.

Jak pokazuje Stuhr, dzisiejszych 50-latkw zmuszono przed 1989 rokiem do życia w kłamstwie. Ci, których SB złamała, byli wciągani w świat donosów i nie potrafili się z niego wyplątać. W nowej Polsce milczeli. Woleli winę nosić w sobie, niż prawdą ranić najbliższych. Ten pokoleniowy dramat uosabia w filmie profesor Dąbrowski w przekonującej kreacji Jana Frycza. Kochający mąż i ojciec przed zbliżającym się widmem lustracji na uczelni znika z życia rodziny.

Na jego ślad trafia student Bartek Wilkosz (Kamil Maćkowiak) lawirant i oszust. I to na nim skupia uwagę reżyser, próbując zarazem z postępowania chłopaka uczynić refleksję o Polakach, którzy wchodzą w dorosłość.

Bartek śledzi Dąbrowskiego, bo chce historię profesora sprzedać brukowcowi. Dla niego donosy i lustracja to tematy wzięte z księżyca. Widzi w nich tylko tabloidową historyjkę. Wilkosza i Dąbrowskiego dzieli generacyjna przepaść, ale łączy stosunek do kłamstwa. Profesor uległ mu kiedyś, bo chciał zdobyć miłość kobiety. Za to student traktuje kłamstwo i szantaż jako środki do zdobycia kasy.

"Korowód" mógł mądrze połączyć uczucia, namiętności z dyskusją o współczesnej Polsce. Niestety, Stuhr chyba uznał, że tak poprowadzonej opowieści widzowie nie kupią. Dorzucił więc perypetie rodziny profesora, dziewczyny Bartka i siostry jego kolegi, w której Wilkosz się podkochuje. I nadał fabule styl telenoweli.

Reklama
Reklama

Wielowątkowa konstrukcja grzęźnie w sztucznych dialogach i wydumanych zbiegach okoliczności. To, co najcenniejsze: dramat o uwikłaniu w przeszłość i studium o pokoleniowych różnicach, spychają na drugi plan miłosne rozterki Bartka. Chłopak zastanawia się, którą brunetkę wybrać: słodką Kasię czy stanowczą Ulę.

Nie rozumiem, dlaczego "Korowód" otrzymał w Gdyni nagrodę za scenariusz. Stuhr pokazał namiastkę poważnego kina, a potem uciekł w bajkę. Pozostał tylko romantyczny banał i łatwy happy end.

"Korowód" . Polska, 2007. Reż. i scen. Jerzy Stuhr. Dystrybucja: Fundacja Film Polski

 

 

 

Reklama
Reklama

 

 

 

 

 

 

Reklama
Reklama

 

 

 

 

 

Reklama
Reklama

Losy postaci "Korowodu" układają się w dwa zbiorowe portrety: średniego i młodego pokolenia Polaków.

Jak pokazuje Stuhr, dzisiejszych 50-latkw zmuszono przed 1989 rokiem do życia w kłamstwie. Ci, których SB złamała, byli wciągani w świat donosów i nie potrafili się z niego wyplątać. W nowej Polsce milczeli. Woleli winę nosić w sobie, niż prawdą ranić najbliższych. Ten pokoleniowy dramat uosabia w filmie profesor Dąbrowski w przekonującej kreacji Jana Frycza. Kochający mąż i ojciec przed zbliżającym się widmem lustracji na uczelni znika z życia rodziny.

Reklama
Film
Wampiry i ludzie, czyli horror „Życie dla początkujących” już w kinach
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Film
Nie żyje Maciej Karpiński, scenarzysta m.in. „Kobiety samotnej” i „Różyczki”
Film
Cate Blanchett wraca do Polski
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Film
Warszawiak jak gość we własnym domu. Czy ekipy filmowe przekraczają granice?
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama