Kino żywi się paranoją

W festiwalowym konkursie pojawiła się cała seria filmów o ludziach udręczonych, ogarniętych obsesjami, którzy rujnują życie swoje i bliskich. Kolejne projekcje dowodzą, że to temat nośny na całym świecie

Publikacja: 02.09.2008 01:55

Kino żywi się paranoją

Foto: UPI

Współczesny świat jest kłębowiskiem napięć, niespełnień, ambicji, niszczących, podniesionych do potęgi namiętności. Za te niepokoje człowiek płaci wysoką cenę. W obrazach pochodzących z różnych stron świata nie ma prawie bohaterów silnych, skutecznie walczących z przeciwnościami losu. Po ekranie chodzą ludzie psychicznie pokiereszowani, zżerani przez własne paranoje.

Bohaterem filmu „Doskonały dzień” włoskiego reżysera tureckiego pochodzenia Ferzana Ozpetka jest mężczyzna, który katował fizycznie i psychicznie żonę. Opuszczony przez nią, żyje myślą o odzyskaniu kobiety. Dręczy ją telefonami, omotuje. Odepchnięty, zabija dwoje własnych dzieci, po czym popełnia samobójstwo.

We francuskim obrazie „Inna” Patricka Maria Bernarda i Pierre’a Trividicia 47-letnia kobieta rozstaje się z kochankiem, młodym Murzynem. Zrywa związek sama, namawiając go, by znalazł sobie kobietę w stosowniejszym wieku. Ale gdy Alex znajduje szczęście u boku innej niemłodej partnerki, Anne-Marie ogarnia obsesyjna chęć zniszczenia rywalki. Francuzi tworzą na ekranie studium chorej, bolesnej i niszczącej zazdrości.

Pupi Avati w „Ojcu Giovanny” rysuje interesujący portret zamkniętej w sobie, brzydkiej i nieatrakcyjnej dziewczyny, która szaleje z tęsknoty za miłością. Wspierana przez ojca-nauczyciela, który chce ją widzieć szczęśliwą, imaginuje sobie, że jest obiektem zainteresowania najatrakcyjniejszego chłopaka w szkole. Ta rzekoma miłość staje się jej obsesją, doprowadza ją do morderstwa dziewczyny, która z przystojniakiem romansuje. Na szczęście dla widzów, „Ojciec Giovanny” przynosi coś więcej niż kolejne studium paranoi. W tle tej historii Avati pokazuje narastanie i upadek faszyzmu we Włoszech lat 30. i 40. A na głównego bohatera opowieści, obok dziewczyny, wyrasta ojciec, który w jakiejś mierze czuje się odpowiedzialny za czyn córki. To człowiek, który kocha ponad wszystko, zdolny do wybaczenia i całkowitego poświęcenia, przez lata próbujący ulżyć zamkniętej w zakładzie paranoiczce.

Inny krajobraz – współczesnych obrzeży Las Vegas – staje się tłem dla „Vegas: prawdziwej historii” Amira Naderiego. Ale choć zmienia się szerokość geograficzna, udręczenie psychiczne pozostaje to samo. Rodzina skromnie żyjąca w domku pod miastem nabiera podejrzenia, że w jej ogródku ukryta jest walizka z milionem dolarów. I zaczyna się kolejna historia o paranoi. Życie dwojga ludzi i ich małego syna legnie w gruzach, ogród z hodowanymi przez matkę kwiatkami zamieni się w brudny plac, rozryty kilofami, młotami pneumatycznymi i koparką. Prawda o tym, że cała trójka stała się ofiarą hazardowego zakładu (to przecież Las Vegas), do zdesperowanych, omamionych wizją bogactwa ludzi nie dociera.

W tegorocznym programie weneckim nawet „Vivian” Fabrice’a du Welz – opowieść o tragedii małżeństwa, które straciło dziecko w czasie tsunami – po realistycznym początku zamienia się w horror, opowieść o psychicznych koszmarach.

Kiedy wychodzi się z kina na zalane słońcem Lido, przez chwilę kolorowy, uśmiechnięty tłum pod Pałacem Festiwalowym wydaje się niemal nierealny. Gdyby przybysz z obcej planety nagle znalazł się na tym festiwalu, po pierwszych dniach projekcji musiałby mieć tylko jedno marzenie: uciec jak najszybciej z tego świata, zanim zarazi się jego niepewnością, chorymi ambicjami. Zanim z rozpaczy i niespełnionych oczekiwań nie zacznie umierać za życia.

Od dawna chciałem zrobić film o relacjach między ojcem a córką. Opowiadałem już o tym w „La cena per farli conoscere”. Ale tam bohaterem był mężczyzna, który miał trzy córki z trzema różnymi kobietami, i wszystkie zaniedbywał. Dla Michele’a Casaliego z mojego ostatniego filmu córka jest najważniejsza. Obserwuje ją, widzi, jak bardzo tęskni za przyjaźnią i miłością. I jak niewielkie ma na nie szanse. Ta historia mogłaby się przytrafić w każdym miejscu i w każdym czasie. Osadziłem ją w Bolonii, w latach 1938 – 1945, bo to jest miejsce i czas mojego dzieciństwa. Tam właśnie czuję się najlepiej, tam najswobodniej pracuje moja wyobraźnia. A przecież nie ukrywam, że to bardzo osobista historia. Sam jestem ojcem i doskonale znam uczucia, które żywi w stosunku do swojego dziecka nauczyciel Michele Casali. Może dlatego „Ojciec Giovanny” był dla mnie filmem tak ważnym, pracę nad nim – od pisania scenariusza aż po montaż – przeżyłem bardzo głęboko.

Współczesny świat jest kłębowiskiem napięć, niespełnień, ambicji, niszczących, podniesionych do potęgi namiętności. Za te niepokoje człowiek płaci wysoką cenę. W obrazach pochodzących z różnych stron świata nie ma prawie bohaterów silnych, skutecznie walczących z przeciwnościami losu. Po ekranie chodzą ludzie psychicznie pokiereszowani, zżerani przez własne paranoje.

Bohaterem filmu „Doskonały dzień” włoskiego reżysera tureckiego pochodzenia Ferzana Ozpetka jest mężczyzna, który katował fizycznie i psychicznie żonę. Opuszczony przez nią, żyje myślą o odzyskaniu kobiety. Dręczy ją telefonami, omotuje. Odepchnięty, zabija dwoje własnych dzieci, po czym popełnia samobójstwo.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Film
Krakowski Festiwal Filmowy będzie w tym roku pełen hitów
Film
Festiwal w Cannes i zaskakujące opowieści o rodzinie
Patronat Rzeczpospolitej
Największe kino plenerowe w Polsce powraca!
Film
Festiwal w Cannes 2025. Amerykanin Wes Anderson wciąż jest jak duże dziecko
Film
Kontrowersyjny Julian Assange bohaterem dokumentu nagrodzonego w Cannes