Reklama

Nastawiony na gorączkę życia

W setne urodziny największego mistrza fotoreportażu warszawska Królikarnia prezentuje jego zdjęcia: 163 prace, większość z lat 50.

Publikacja: 10.10.2008 19:44

Henri Cartier-Bresson, Abruzia, Włochy (1951)

Henri Cartier-Bresson, Abruzia, Włochy (1951)

Foto: HENRI CARTIER-BRESSON/MAGNUM PHOTOS/EK PICTURES

Rzym 1959 roku. Kadr ujęty z góry. Podwórko studnia, pranie wywieszone w oknach. Przez brukowany dziedziniec biegnie dziewczynka; śmigają jej białe skarpetki. Dookoła niej – przepastne, ciemne cienie. Ale drobna postać je wymija, mieści się na maleńkim nasłonecznionym poletku. Jakby ktoś rzucił na nią snop światła.

Na taką sytuację trzeba czekać godzinami, tygodniami. Albo trafić z marszu. Henri Cartier-Bresson z pewnością należał do szczęściarzy. Długowieczny, podziwiany, lubiany (acz wybredny w doborze przyjaciół). Studiował malarstwo, od 24. roku życia poświęcił się zdjęciom. Można by się spodziewać, że spełni się w fotografii pikturalnej, że postawi na wysmakowane kompozycje powstałe w zaciszu atelier. A on wolał gorączkę fotoreportażu, podglądanie życia z bliska.

Lubił ujęcia z lotu ptaka. Rozległe kadry, w których ludzkie figurki przeobrażają się w niewyraźne sylwetki. Przykładem rowerzysta we francuskim miasteczku Hyeres (1932), przemykający obok karkołomnie skręconych schodów. Albo widoki od tyłu, jak scena zarejestrowana w 1962 r. w Berlinie Zachodnim: trzech mężczyzn wspięło się na transformator, ogląda niknącą za murem wschodnią część miasta. Nie twarze ważne, lecz wydarzenie, którego są świadkami, a widz – razem z nimi.

Ograniczał się do pejzażu tylko wówczas, gdy widoki stanowiły niejako kwintesencję kraju. W krajobrazach ujawniały się jego plastyczne ciągoty. Wtedy nastawiał oko własne i kamery na bogate, zróżnicowane faktury. Podobno szkicował przed naciśnięciem migawki.

Polskę odwiedził dwa razy, w 1931 r. i ćwierć wieku później, tropiąc paradoksy naszego kraju, m.in. uwiecznił wyświęcanie księży przez kard. Wyszyńskiego.

Reklama
Reklama

Jego śmierć ogłoszono dwukrotnie. Najpierw tuż po wojnie, kiedy wyzwolono obozy jenieckie w Niemczech. Był na liście, lecz zniknął. Uznano go za zaginionego, nowojorska MoMA urządziła w 1946 r. pośmiertny pokaz. On tymczasem pojawił się na wernisażu i dowiesił nowe prace. W 2004 r., gdy dobiegała końca wielka retrospektywa w Berlinie, wieść o śmierci Cartier-Bressona nie była plotką. Wystawę przedłużono o dwa tygodnie. Szturmowały ją tłumy.

Osobliwe połączenie smutku z sensacją. Co drugą fotografię okrzykiwano kultową, dopatrywano się jej symbolicznych walorów. Ja także dałam się ponieść emocjom – poczułam, jakbym straciłam kogoś bliskiego.

Tak mi zostało. Niektóre miejsca na naszym kontynencie postrzegam przez pryzmat oka/ obiektywu mistrza. Na wystawie "Europejczycy" w Królikarni po raz kolejny podziwiałam jego intuicję i umiejętność syntetyzowania charakteru różnych okolic. Najstarsza praca – z roku 1929, ostatnia ponad 60 lat późniejsza. Lata, kiedy wielkie miasta przeszły metamorfozę, lecz na prowincji czas się zatrzymał.

Cartier-Bresson miał własne rozrachunki z czasem. Nie dzielił doby na pracę i luz, ani na chwilę nie rozstawał się ze swą leicą. Utyskiwał na tempo wojaży. Wszędzie wolałby pobyć dłużej, lepiej poznać codzienność. Nawet rodzinna Francja dostarczała mu niespodzianek.

Nad pokazem w Królikarni autor czuwał… osobiście. Ponad dekadę temu wybrał z gigantycznego dorobku liczącego 700 tysięcy odbitek zestaw, który zatytułował po prostu "Europejczycy". Czy odnajdziemy się wśród bohaterów zdjęć?

Pokaz czynny od 11 października do 16 listopada

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama