[b]Dlaczego pojechał pan z kamerą do więzienia dla kobiet? [/b]
Pierwotnie myślałem o męskim zakładzie karnym. Zamierzałem pokazać ostatnie dni pobytu za murami kilku skazanych i towarzyszyć im na początku wolności. Zobaczyć, jak sobie radzą. Ale po wstępnym rozpoznaniu w kilku placówkach penitencjarnych okazało się, że potencjalni bohaterowie uważają mnie za frajera i odgrywają przede mną role macho. Nie jestem ich człowiekiem. Choć owszem - za kasę gotowi byli zrobić kilka numerów przed kamerą.
[b]To znaczy, że jadąc do zakładu karnego dla kobiet w Krzywańcu poszedł pan na łatwiznę?[/b]
Raczej próbowałem wkroczyć do rzeczywistości, o której nie miałem pojęcia. Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, że kobiety mają inną wrażliwość niż mężczyźni. Specjaliści zajmujący się resocjalizacją uświadomili mi, że świat kobiet osadzonych w więzieniu jest w miarę normalny. Nie ma grypsery ani brutalnych reguł życia, jak u mężczyzn. Więzienie w Krzywańcu odbiegało od moich wyobrażeń o zakładzie karnym.
[b]Czym pana zaskoczyło?[/b]