– Idzie kryzys i mam wrażenie, że dojrzewamy do poważnej rozmowy o rzeczywistości – mówi reżyser.
9 kwietnia 2005 roku, tydzień po śmierci Jana Pawła II, w całej Polsce zgasły światła. Polacy w geście niezwykłej solidarności uczcili w ten sposób śmierć swojego papieża. Akcja „Trzech minut” toczy się w tamtym czasie, a kulminacja zdarzeń następuje wtedy, gdy w kraju zapanowała ciemność.
Tryptyk Ślesickiego jest filmem altmanowskim, z wieloma bohaterami z różnych środowisk i mieszkającymi w różnych częściach Polski. Chłopak, który nie może pogodzić się z panującą wokół agresją, sam sięga po przemoc. Reżyser rezygnuje z propozycji zawodowej i wybiera uczucie do nauczycielki angielskiego. Policjantka karierowiczka wystawia własne dziecko jako przynętę dla groźnego przestępcy. Burmistrz wynajmuje pielęgniarza do ciężko chorej córki, która nie chce już żyć. Gangster marzy o tym, by zostać mecenasem sztuki. Dźwiękowiec zakochuje się w nagranym śmiechu i próbuje odszukać dziewczynę, której głos go urzekł. Psychoanalityk skrywa tajemnicę bardziej dramatyczną niż sekrety jego pacjentów. Losy tych i innych jeszcze ludzi przeplatają się w filmie ze sobą, a dla wszystkich ogromnie ważne okaże się kilka minut kwietniowego dnia, pomiędzy 21:37 a 21:42. Postacie pierwszoplanowe w jednym filmie przewijają się również przez dwa pozostałe. W ten sposób powstaje galeria ludzkich typów i postaw – rodzaj społecznej panoramy.
W filmie obok doświadczonych aktorów występują debiutanci.
– Nie szukałem wykonawców o serialowej popularności, lecz aktorów, którzy dadzą sobie radę z rolami – mówi Ślesicki. – Myślę, że obok precyzyjnego scenariusza to oni będą największą siłą filmu.