Zdrajca, który został bohaterem

Żaden zagraniczny film nie był w ostatnich latach w Niemczech przedmiotem tak zaciekłych i gorących dyskusji jak „Walkiria”. I to na długo zanim pojawiła się w kinach w połowie stycznia tego roku.

Publikacja: 12.02.2009 13:45

Tom Cruise, nawet fizycznie przypomina Stauffenberga

Tom Cruise, nawet fizycznie przypomina Stauffenberga

Foto: CINEPIX – IMPERIAL

Na początku media wieszały psy na Tomie Cruisie. – Jak to możliwe, aby prominentny członek sekty scjentologów odważył się sięgnąć po rolę bohaterskiego pułkownika? – takich i podobnych pełnych oburzenia pytań było bez liku.

[srodtytul]Obawy i złośliwości [/srodtytul]

Kościół scjentologiczny ma w Niemczech kilka tysięcy członków i jak najgorszą opinię. W powszechnym przekonaniu jest organizacją oszustów, której celem jest wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni członków. Z tej też racji znajduje się także pod obserwacją urzędu ds. konstytucji, czyli niemieckiego kontrwywiadu. Stąd biorą się opinie, że „Walkiria” nie jest niczym innym jak zakrojonym na ogromną skalę przedsięwzięciem reklamowym Toma Cruise’a, służącym promocji sekty na całym świecie. Długo zanim film pojawił się na ekranach, zarzucano mu, że spłyci, zszarga i wypaczy wizerunek niemieckiego bohatera narodowego.

Efekt był taki, że Tom Cruise nie uzyskał początkowo zgody na robienie zdjęć w Bendlerblocku, miejscu, gdzie w czasie wojny mieściły się sztaby wielu instytucji wojskowych, gdzie zginął Stauffenberg. Obecnie jest tu Muzeum Ruchu Oporu, rozkwita kult Stauffenberga – wielkiego patrioty, który złożył życie w ofierze, ratując honor Niemiec i Niemców. Radzono nawet niemieckiej wytwórni filmowej w Babelsbergu, aby nie udostępniła swych pomieszczeń hollywoodzkim szarlatanom pragnącym wykorzystać postać Stauffenberga do zrobienia pieniędzy. Gdy film już był w końcu gotowy, pojawiły się informacje, że producenci mają poważne problemy z wprowadzeniem go na amerykańskie ekrany, i być może – nigdy to nie nastąpi. A po premierze w USA nie zabrakło uszczypliwych uwag, że jest to banał i nic więcej.

[srodtytul]Cruise nadzieją Niemiec[/srodtytul]

Ton komentarzy zmienił się dopiero po europejskiej premierze w Berlinie, w styczniu tego roku. Pojawiły się pierwsze pochlebne oceny; wynikało z nich, że nie jest wcale tak źle, jak sądzono, że film dość wiernie oddaje wydarzenia historyczne, a Tom Cruise, o dziwo, przypomina nawet fizycznie Stauffenberga. – Największą zasługą filmu jest to, że pokazuje milionom widzów na świecie, iż nie wszyscy Niemcy wspierali z całych sił Hitlera – orzekł w jednej z telewizyjnych debat Guido Knopp, znany historyk i twórca dziesiątków historycznych filmów dokumentalnych. W tym duchu pisał o filmie konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, a wcześniej Henckel von Donnersmarck, reżyser nagrodzonego Oscarem filmu „Życie na podsłuchu”. Nazwał on nawet z tego powodu Cruise’a „nadzieją Niemiec”.

Krytycy filmowi nadal jednak grymasili, zarzucając twórcom „Walkirii”, że nie pokusili się o przedstawienie moralnych motywów bohaterskich działań spiskowców. Równocześnie pojawiły się jednak pierwsze opinie, że być może zamachowcy nie byli takimi bohaterami, za jakich uchodzą.

– Przywódcy spisku tolerowali, a nawet wspierali zbrodnie nazistowskie – ogłosił Frontal 21, jeden z popularnych programów publicznej telewizji, przedstawiając dokumenty obciążające Henniga von Tresckow, politycznego przywódcę spisku. Frontal 21 został natychmiast zrugany przez niemieckich historyków.

[srodtytul]Gorące polemiki[/srodtytul]

Nie zdecydowali się jednak na polemikę z „Süddeutsche Zeitung”, który opublikował tekst brytyjskiego historyka Richarda J. Evansa. Nie pozostawił on na Stauffenbergu suchej nitki. Przypomniał, że bohaterski pułkownik był gorącym zwolennikiem Hitlera, jego polityki oczyszczenia niemieckiej rasy z Żydów i nawet w kręgu rodzinnym uważany był za brunatnego. Zbrodnie na froncie wschodnim otworzyły mu oczy i uznał w końcu Hitlera za zdrajcę narodu tracącego siły i środki na unicestwianie cywilów w czasie, gdy trzeba walczyć o godne miejsce dla Niemiec w Europie i na świecie.

– Takie opinie oparte są na półprawdach – odpowiedział na łamach tego samego dziennika Karl Heinz Bohrer, literaturoznawca. W obronie Stauffenberga stanął tygodnik „Focus”, przekonując swych czytelników, że Holokaust był jednym z istotnych motywów działania pułkownika. Ale zacytował przy okazji fragment listu Stauffenberga do żony, wysłanego z okupowanej Polski. – To naród mieszany, wielu Żydów. Naród, który czuje się dobrze tylko pod knutem – pisał przyszły zamachowiec.

W towarzyszącej filmowi debacie przypomniano niejako na marginesie, że w powojennych dziesięcioleciach Stauffenberg i inni zamachowcy byli traktowani jako godni największego potępienia zdrajcy. Zmieniło się to dopiero na początku lat 90. ubiegłego wieku. Dziś jest niemieckim bohaterem. I tak już pozostanie.

[i]Piotr Jendroszczyk z Berlina[/i]

Na początku media wieszały psy na Tomie Cruisie. – Jak to możliwe, aby prominentny członek sekty scjentologów odważył się sięgnąć po rolę bohaterskiego pułkownika? – takich i podobnych pełnych oburzenia pytań było bez liku.

[srodtytul]Obawy i złośliwości [/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu