[b]Rz: Pomimo wielu znakomitych ról i filmów, które pan wyreżyserował, widzowie zawsze postrzegają pana jako…[/b]
Clint Eastwood: Brudnego Harry’ego. Od tego wizerunku już nie ucieknę. Zawsze ktoś będzie mnie zatrzymywał i prosił: Czy może pan wygłosić dla mnie tę jedną kwestię: „Zrób mi dobrze, gnojku” (Make my day, punk)? Kiedyś mi to przeszkadzało, ale przez tyle lat zdążyłem się przyzwyczaić. Prawda jest taka, że „Brudny Harry” stał się częścią kultury filmowej. Wciąż dostaję propozycje kolejnego filmu z serii.
[b]Zgodzi się pan?[/b]
Nie widzę sensu. Co miałbym robić? Stać w gumiakach w jakiejś rzece i łowić ryby na muchę, korzystając z emerytury? Przecież nie będę skakał po samochodach ani z laską u boku ganiał przestępców po ulicach.
Nie jestem w wieku Harrisona Forda, żeby robić takie rzeczy.