Szaleństwo techno

Młodzi Niemcy pokochali "Berlin Calling" - poetycki film o chorym na schizofrenie muzyku. To ciąg pięknych, wycyzelowanych ujęć. Ani na ekranie, ani w muzyce nie ma natłoku, technologia zaś zyskuje zmysłowy wymiar.

Publikacja: 18.06.2009 23:43

"Berlin Calling"

"Berlin Calling"

Foto: SOLOPAN

Przełomowa scena wygląda tak: młody mężczyzna, znany didżej Ickarus, przycupnął skulony pod murem. Jest noc. Wije się dręczony lękiem, falami gorąca i halucynacjami. Rano w gabinecie psychiatrycznym przyzna: "Miałem złą podróż" – pigułki, które dał mu zaprzyjaźniony diler, wywołały niespodziewany efekt.

Teraz nerwowo ociera się o mur, rozbiera. Na oświetlonym latarnią chodniku zostaje tylko ślad człowieka: zwinięta bluza. Ickar odlatuje – znika w ciemności. Gdzieś w głębi kadru świecą miejskie neony.

[srodtytul]Industrialny smutek[/srodtytul]

Film "Berlin Calling" jest ciągiem takich pięknych, wycyzelowanych ujęć. Są klarowne, precyzyjnie zakomponowane, pozbawione przypadkowości – dokładnie jak towarzyszące filmowi znakomite techno: minimalistyczne, z subtelnymi aranżacjami, stworzone dzięki drobiazgowej komputerowej analizie. Ani na ekranie, ani w muzyce nie ma natłoku, technologia zaś zyskuje zmysłowy wymiar.

Buchające dymem kominy berlińskich fabryk i stukot kół kolejki SBahn w połączeniu z miarowym pulsem utworów tworzą melancholijny pejzaż. Industrialna sceneria i grana dla tłumów muzyka elektroniczna nie potęgują samotności, przeciwnie: stają się towarzyszami Ickarusa, sprzymierzeńcami w chorobie. Ickara dręczy bezsenność, o Berlinie można powiedzieć to samo: kamera śledzi didżeja podczas jego nocnych maratonów. Najpierw stoi za adapterami, kołysząc się w takt serwowanej publiczności muzyki, ciemne okulary chronią go przed błyskiem stroboskopów. Wciągane nad spłuczką obskurnego klozetu kokaina, ketamina i amfetamina mają to samo działanie co szybki klubowy seks – odsuwają napięcie. Poranek nad Sprewą, w jednym z kultowych plażowych barów, może się przeciągnąć do popołudnia. Miasto opanowane przez młodych – studentów i artystów – pracuje na trzy zmiany: produkcja zabawy i zapomnienia nie ustaje.

W "Berlin Calling" Hannesa Stöhra ważniejsze niż hołd dla miasta i dźwięków jest jednak cierpienie Ickarusa. Lekarka przyjmująca go na oddział psychiatryczny recytuje listę twórców i środków, od których byli uzależnieni. Młody didżej jest współczesnym wcieleniem artysty zmagającego się z bólem, szaleńca o niezwykłym statusie: dręczonego nie tylko schizofrenią, ale i nieustanną potrzebą tworzenia.

[srodtytul]Didżej gra didżeja [/srodtytul]

Jego szaleństwo nie jest w połowie tak spektakularne jak upamiętniony przez kino ekscentryzm ToulouseLautreca czy gniewne wybuchy Picassa, dramat Ickarusa łatwo wziąć za pospolite bolączki ćpuna, który niszczy związek, demoluje mieszkanie i baluje do rana.

Reżyser zawiesił swoją opowieść pomiędzy kultowym obrazem "Trainspotting", odzwierciedlającym narkotyczne podróże, a nawiązaniami do "Lotu nad kukułczym gniazdem". W "Berlin Calling" obłęd przybiera współczesną, codzienną formę – zwykłe dżinsy i modną sportową bluzę.

Odtwórca roli Ickarusa Paul Kalkbrenner jest też twórcą ścieżki muzycznej, a w prawdziwym życiu – didżejem. To jego pierwsza rola filmowa – autentyczna i niepozorna: kto by pomyślał, że rytmicznie kiwająca się głowa i oczy utkwione w ekranie komputera, to najnowsze wydanie twórczej męki.

Film jest atrakcją dla nielicznych, jak minimal techno – pozbawiony fajerwerków, powoli nabiera tempa, a jeden dodatkowy dźwięk ma moc wielkiego wydarzenia.

Przełomowa scena wygląda tak: młody mężczyzna, znany didżej Ickarus, przycupnął skulony pod murem. Jest noc. Wije się dręczony lękiem, falami gorąca i halucynacjami. Rano w gabinecie psychiatrycznym przyzna: "Miałem złą podróż" – pigułki, które dał mu zaprzyjaźniony diler, wywołały niespodziewany efekt.

Teraz nerwowo ociera się o mur, rozbiera. Na oświetlonym latarnią chodniku zostaje tylko ślad człowieka: zwinięta bluza. Ickar odlatuje – znika w ciemności. Gdzieś w głębi kadru świecą miejskie neony.

Pozostało 84% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu