Reklama
Rozwiń

Sofia Coppola: film Somewhere nie jest o mnie

Sofia Coppola o filmie „Somewhere”, który podbił Wenecję, o swojej rodzinie i o pułapkach show-biznesu

Aktualizacja: 13.09.2010 18:38 Publikacja: 06.09.2010 02:53

Sofia Coppola: film Somewhere nie jest o mnie

Foto: focus

[b]W „Somewhere” opowiada pani o świecie, w którym pani wyrosła, pokazuje jego sztuczność i alienację ludzi, którzy są ikonami popkultury.[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/530927-Dziecko-Hollywoodu-rozlicza-sie-z-show-biznesem-i-popkultura-.html]Czytaj też - Sofia Coppola oczarowała uczestników festiwalu w Wenecji przejmującym filmem "Somewhere"[/link] [/wyimek]

[b][link=http://empik.rp.pl/szukaj/produkt?author=Coppola+Sofia&start=1&catalogType=all&searchCategory=all]Sofia Coppola[/link]:[/b] Artystyczne środowisko od środka wygląda inaczej, niż się je zwykle przedstawia. Jest znacznie mniej nastawione na blichtr. Złożone z osób bardzo ciężko pracujących, ale i miotanych wielkimi ambicjami. Przez nasz dom przewijało się wielu ludzi, którzy marzyli o sławie, i wielu, którzy ją zdobyli. Jednak widziałam, że ani popularność, ani wielkie pieniądze nie czyniły ich szczęśliwymi.

[b]Bohater filmu, wielki gwiazdor, rzeczywiście nie czuje się dobrze wśród pisków fanów, w otoczeniu kreującym go na współczesnego półboga. Pani film jest opowieścią o samotności.[/b]

Johnny Marco (gra go Stephen Dorff) musi wybrać, czy chce być prawdziwym człowiekiem czy lalką show-biznesu. Na to pytanie musiała sobie odpowiedzieć niejedna gwiazda. Johnny Depp z chłopaka, który mieszkał w hotelu Chateau Marmont i żył wesoło z dnia na dzień, zmienił się w mężczyznę, odpowiedzialnego męża i ojca. Ale pisząc scenariusz, myślałam też o wspaniałych aktorach, którzy – mając wszystko – podejmowali próby samobójcze. Bo życie wymknęło im się z rąk. Chciałam opowiedzieć o momencie, w którym trzeba zadecydować, kim chce się być. Dla przeżywającego kryzys Johnny’ego impulsem do refleksji na temat przyszłości jest kontakt z 11-letnią córką – dzieckiem z jego rozbitego, nieudanego małżeństwa.

Reklama
Reklama

[b]Pani jest członkiem rodziny Coppola. Czy w tym filmie są ślady pani własnej relacji z ojcem? Widzowie będą się ich pewnie dopatrywać.[/b]

Zwłaszcza po „Tetro”, gdzie tata rozliczył się ze swojej młodości i stosunków z własnym ojcem i siostrą. Ale „Somewhere” nie jest o mnie. Ojciec był lojalny w stosunku do rodziny, zabierał nas ze sobą na odległe plany zdjęciowe i wielkie gale zarówno w Stanach, jak i w Europie. Bywałam w miejscach, do jakich zwykle dzieci nie trafiają, poznawałam świat. Pierwowzorem Cleo jest córka mojej przyjaciółki, która czuje się w Hollywood zagubiona. Ale i tak „Somewhere” to obraz bardzo osobisty. Po urodzeniu dziecka pierwszy raz zaczęłam myśleć o relacji rodzice – dzieci nie jako córka, lecz matka. Opisałam też kilka sytuacji, w jakich sama kiedyś byłam. To, co robimy i jak czujemy, jest nierozerwalnie związane z naszym doświadczeniem.

[b]Jest pani dzieckiem Hollywood, a jednak „Somewhere” to pierwsza pani opowieść z Los Angeles.[/b]

Mieszkając w Kalifornii, pisałam scenariusze, których akcja toczyła się w odległych miejscach. Dwa ostatnie filmy kręciłam w Paryżu i Tokio. Ale kiedy zamieszkałam w Paryżu, gdzie urodziła się moja córka, zatęskniłam za Los Angeles. Choć czuję, że podróże pozwoliły mi nabrać do tego miasta dystansu.

[b]Jak zmieniło się ono od czasu pani dzieciństwa?[/b]

Kiedyś LA było miejscem znacznie bardziej prywatnym. Nie było polujących na gwiazdy paparazzich, tabloidów kreujących celebrytów, często ludzi, którzy są znani głównie z tego, że są znani. Nikt nie czyhał stale pod Chateau Marmont. Dzisiaj ten hotel gwiazd stał się mekką dla gapiów i fotografów. Ale też podejrzewam, że niektórzy marzący o karierze młodzi aktorzy gotowi są zamieszkać w Chateau, żeby ich zdjęcia trafiły do prasy i internetowych portali.

Reklama
Reklama

[b]Pani ojciec zaczął uciekać z fabryki snów do produkcji niezależnych. Pani też zazwyczaj stawia na filmy nienależące do głównego, dochodowego nurtu dzisiejszego kina.[/b]

Nie mam nic przeciwko akcji czy komediom romantycznym, ale szkoda mi czasu na takie obrazy. Dla mnie liczy się twórcza wolność, której Hollywood nie może mi zapewnić. Nie jestem też zainteresowana nowymi technologiami. Nie kręcę w 3d, w „Somewhere” też staram się utrzymać stary, minimalistyczny styl narracji.

[b]I jak zwykle pracowała pani z rodziną.[/b]

A jest w tym coś złego? Jesteśmy z bratem bardzo ze sobą związani. Roman pomógł mi w produkcji „Somewhere”, zwłaszcza że mieszka w Los Angeles, mój mąż, który jest muzykiem – przy wyborze piosenek do filmu, a ojciec udzielił kilku rad przed rozpoczęciem zdjęć. Często sobie pomagamy. On też czasem konsultuje się ze mną przy swoich filmach, głównie w sprawie kostiumów.

[b]Co pani mówił tym razem?[/b]

– Że powinien powstać film, który mogę zrobić tylko ja.

Reklama
Reklama

[b]W „Somewhere” opowiada pani o świecie, w którym pani wyrosła, pokazuje jego sztuczność i alienację ludzi, którzy są ikonami popkultury.[/b]

[wyimek][link=http://www.rp.pl/artykul/530927-Dziecko-Hollywoodu-rozlicza-sie-z-show-biznesem-i-popkultura-.html]Czytaj też - Sofia Coppola oczarowała uczestników festiwalu w Wenecji przejmującym filmem "Somewhere"[/link] [/wyimek]

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Reklama
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Film
Jak Vera Brandes zorganizowała słynny solowy koncert Keitha Jarretta w Kolonii?
Patronat Rzeczpospolitej
19. BNP Paribas Dwa Brzegi: Złota Palma z Cannes na otwarcie, Marcin Dorociński bohaterem retrospektywy
Film
Zmarł Michael Madsen, znany aktor filmów Quentina Tarantino
Film
Dinozaury, Superman i „Vinci 2" Machulskiego. Co czeka na nas w kinach latam?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama