Dla Denga Xiaopinga (na zdjęciu poniżej), dowódcy armii i sekretarza KC za czasów Mao Tse Tunga, zawsze ważniejsza od ideologii komunizmu była gospodarka i jej rozwój. Kilkakrotnie z tego powodu popadał w niełaskę u Mao i był usuwany z wysokich stanowisk. Mao nie namaścił go na swojego następcę, ale Deng cieszył się poparciem rodaków. – Kiedy rozmawiało się z Dengiem, czuło się, że jest to człowiek nielękający się trudnych decyzji – opowiada Zbigniew Brzeziński w dwuczęściowym filmie brytyjskich dokumentalistów. – Odniosłem wrażenie, że rozmawiam z kimś, kto ma poczucie historycznej wizji.
Uczestnicy plenum w 1978 roku potwierdzili, że Deng Xiaoping pokonał opozycję maoistów, i wybrali go na nowego przywódcę. Postawił sobie ambitny cel: dogonić w ciągu 20 lat zachodnią gospodarkę. – W tych nowych czasach skoncentrujemy wysiłki na modernizacji przemysłu, rolnictwa, techniki i obronności kraju – mówił w czasie jednego z wywiadów.
Już w 1979 roku w prowincji Anhui wprowadzono system prywatnych gospodarstw rolnych i w ciągu roku produkcja się potroiła. Dwa lata później, po raz pierwszy w historii, prowincja Anhui była w stanie sama się wyżywić. Zaczęły powstawać pierwsze wiejskie targowiska.
Kolejnym krokiem była modernizacja przemysłu, ale dokonanie jej było możliwe jedynie z pomocą zagranicznych inwestycji i importowanych technologii. Deng musiał nawiązać stosunki dyplomatyczne z USA i zrobił to. Był pierwszym chińskim przywódcą, który złożył wizytę w USA prezydentowi Jimmy’emu Carterowi.
Pewnego wieczoru wszyscy pojechali do miasteczka Simonton w Teksasie, gdzie odbywało się rodeo. – Można się było zastanawiać, czy te dwa światy dadzą się jakoś pogodzić i jak będzie to wyglądało – wspomina Orville Schell z Uniwersytetu Południowej Kalifornii. – Na koniec Dengowi założono na głowę kapelusz kowbojski i pojawił się na arenie w dyliżansie machając tym kapeluszem do zgromadzonych ludzi. To był symboliczny moment, który musiał powiedzieć wszystkim Chińczykom, że jak najbardziej, z Ameryki można zapożyczać różne rzeczy...
