Encyklopedia Britannica podaje, że był „jednym z najważniejszych antropologów XX wieku, którego powszechnie uznaje się za twórcę antropologii społecznej”. Tę sławę przyniosła mu wyprawa na Wyspy Trobriandzkie. Wyjechał w 1914 roku i przebywał tam cztery lata skrupulatnie notując w dzienniku wszystkie zdarzenia małe i duże z życia tubylców.
Był pierwszym naukowcem, który zamieszkał razem z miejscowymi, by zgłębić tajniki ich egzystencji. Autorzy filmu: Philipp Mayrhofer i Christian Kobald, podążyli drogami, przebytymi ponad 90 lat wcześniej przez polskiego antropologa.
- Malinowski był wspaniałym człowiekiem - mówi szofer wiozący autorów filmu. - Wykonał doskonałą dokumentację ludu zamieszkującego tę wyspę. Ale jeśli zaczniemy kogoś idealizować - możemy stworzyć inną postać.
Tę uwagę wzięli sobie do serca realizatorzy. Ich pomysł na film polega na zestawieniu fragmentów dzienników badacza z opowieściami miejscowych. Jego notatki nie są opisem kolejnych sukcesów i zachwyceń, raczej - porażek i rozczarowań: „Czułem się chory, samotny i zrozpaczony. Myślałem o Kiplingu i bardzo tęskniłem za matką” zanotował pod datą 17 listopada 1914 roku. Trzy lata później było niewiele lepiej: „Zmęczenie. Nie interesuje mnie etnologia.
Życie tych krajowców wydaje mi się tak nieciekawe i pozbawione jakiegokolwiek znaczenia jak życie psa” - pisał 27 grudnia 1917 roku. Czarno-białe zdjęcia pokazują go ubranego na biało, siedzącego pomiędzy miejscowymi, zdawałoby się, w jak najlepszej komitywie. Tymczasem w zapiskach naukowiec skarży się, że za pozowanie do zdjęć tubylcy chcieli od niego tytoniu, a gdy go otrzymali - wcale nie wywiązali się z transakcji, tylko rozpierzchli na wszystkie strony...