Zjawiskowa starsza pani

Pierwszy weekend festiwalu filmowego w Karlowych Warach należał do Judi Dench - pisze Barbara Hollender

Publikacja: 04.07.2011 13:17

Judi Dench z Kryształowym Globem

Judi Dench z Kryształowym Globem

Foto: AFP

— John Gielgud powiedział mi kiedyś: „Jak dostajesz nagrodę, ciesz się przez jeden wieczór, a następnego dnia staraj się być jeszcze lepsza”. Więc zaraz wracam do pracy i będę starała się dowieść, że słusznie mnie nagrodziliście. Ale pozwólcie, że dzisiaj będę się bawić i cieszyć tym Kryształowym Globem — powiedziała Judi Dench odbierając na 64. Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach nagrodę za całokształt twórczości.

Zobacz galerię zdjęć z Karlowych Warów

Judi Dench jest zjawiskowa. Drugiego dnia festiwalu, podczas konferencji prasowej, nie mogę od tej  niezwykłej piękności starszej pani oderwać wzroku. 76 lat, piękne, mądre oczy, delikatny uśmiech. Zero pozy czy jakiejkolwiek sztuczności.

— O, dzień dobry — rzuca fotografce, która podchodzi bardzo blisko, niemal przykłada jej tubę aparatu do twarzy.

Nie boi się błysku fleszy, cierpliwie rozdaje autografy, a rozmowa z nią jest przyjemnością. Wielka brytyjska aktorka teatralna, słynęła zawsze z szekspirowskich ról: zagrała je niemal wszystkie — od Ofelii i Julii po Lady Makbeth.

— Wychowałam się w wielkim szacunku dla Szekspira, jego dzieła były dla mnie jak elementarz — mówi. — Nikt lepiej nie opisał miłości, nienawiści, wielkich namiętności, chciwości, zawiści, walki o władzę. A współcześni artyści mogą interpretować jego dzieła w bardzo różny sposób, dostosowywać je do sytuacji i momentu historii.

Przez kino Dench została odkryta bardzo późno. Choć przedtem pojawiała się na ekranie, ważną rolę zagrała dopiero po pięćdziesiątce, w „Pokoju z widokiem” Jamesa Ivory’ego. Dwanaście lat później dostała pierwszą z sześciu nominacji do Oscara. Za drugoplanową rolę w „Zakochanym Szekspirze” odebrała statuetkę. Ma też dwa Złote Globy i cztery brytyjskie BAFTY.

— W teatrze trzeba grać ekspresyjnie i wyraziście, by dotrzeć do widza siedzącego w ostatnim rzędzie — mówi. — Kino nauczyło mnie oszczędności. Szybko zrozumiałam, że na ekranie „mniej znaczy lepiej”. Kamera wyłapuje drobne gesty, a oczy zdradzają każdą myśl, jaką masz w głowie.

Aktorka ma na swoim koncie piękne role w filmach Lasse Hallstroma („Czekolada”, „Kroniki portowe”), była też wzruszającą, zapadającą na chorobę Alzheimera Iris Murdoch w „Iris” Richarda Eyre, tytułową „Panią Henderson” z filmu Stephena Frearsa, świadkiem romansu czterdziestoletniej nauczycielki z uczniem w „Notatkach o skandalu” Eyre, wspaniałą, pełną tolerancji i mądrości Liliane z „Dziewięć” Roba Marshalla, a wreszcie szefową wywiadu „M” z serii filmów o Bondzie. Do tej roli zresztą znów się szykuje.

— Nie wolno mi mówić o nowym projekcie „007” — uśmiecha się. — Naprawdę. Mam to zapisane w kontrakcie. Mogę tylko powiedzieć, że teczkę ze scenariuszem przyniósł mi ubrany na czarno kurier, który natychmiast, w tajemniczy sposób, zniknął bez słowa.

W tym roku Judi Dench, która od królowej dostała tytuł szlachecki, skończy 77 lat, ale pytanie o wiek ucina krótko:

— Starość nie jest niebezpieczna. Albo inaczej: jest tak samo niebezpieczna jak młodość. Jak mówią mi o emeryturze, tylko pytam: „Dlaczego?” Bez aktorstwa nie potrafiłabym żyć.

W Karlowych Warach pokazała swój ostatni film „Jane Eyre”. Bardzo popularny wśród filmowców romans Charlotte Bronte przeniósł tym razem na ekran Cary Fukunaga. Wydawałoby się, że ten 34-letni reżyser, który zadebiutował obrazem „Sin nombre” dziejącym się w meksykańskich slumsach, nie da sobie rady z XIX-wieczną angielską prozą. A jednak zrobił  obraz stylowy, piękny, a jednocześnie nowoczesny. W roli młodziutkiej guwernantki zakochanej w tajemniczym panu Rochester wystąpiła Mia Wasikowski, Dench zagrała zarządczynię domu.

— Judi zaraża wszystkich swoją miłością do kina — mówi Fukunaga. — Po dziesięciu, dwudziestu filmach można już wpaść w rutynę. Tymczasem ona wnosi na plan świeżość i energię.

Elegancki początek festiwalu, choć oczywiście tu, w Karkowych Warach, najważniejsze są obrazy współczesne, pokazujące kondycję świata. Osobiście ze szczególną niecierpliwością czekam na tytuły z sekcji „Na Wschód od Zachodu” — kinematografie z krajów postkomunistycznych są interesujące, bo ich społeczeństwa mają wiele trudnych rozliczeń z przeszłością i dniem dzisiejszym.

Karlowe Wary zawsze były wierne kinu polskiemu. W tym roku, wśród dwunastu tytułów walczących w konkursie głównym o Złote Globy znalazło się „Księstwo” Andrzeja Barańskiego. Do sekcji „Na Wschód od Zachodu” trafił  „Jeż Jerzy” Wojtka Wawszczyka, Jakuba Trakowskiego i Tomasza Leśniaka, a do konkursu dokumentalnego zakwalifikowane zostały dwa obrazy: „Deklaracja nieśmiertelności” Marcina Koszałki oraz „Koniec Rosji” Michała Marczaka.

Festiwal potrwa do 9 lipca.

Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu