To jeden z najważniejszych filmów, jakie ostatnio powstały w tej części Europy. Utrzymany w szarej tonacji, z pozoru nieatrakcyjny, a trudno po jego obejrzeniu spokojnie zasnąć.
W luksusowym moskiewskim apartamencie stary, zamożny mężczyzna. I jego żona – gruba, prosta kobieta, jakby nie bardzo pasująca do tego miejsca. Poznali się kilka lat temu w szpitalu, opiekowała się nim jako pielęgniarka. Teraz Elena nadal jest jego gosposią, kucharką, czasem nałożnicą.
Lojalna, dobra kobieta znosi upokorzenia tego układu, na swój sposób kocha człowieka, z którym się związała. W odległym, brudnym i biednym blokowisku ma drugie życie – zapijaczonego syna, niepracującą synową, źle wychowane wnuki. Rodzinę, która ciągnie z niej pieniądze i żąda coraz więcej. Ale tak naprawdę to jest jej świat – ten, który zna i rozumie najlepiej.
Inwazja barbarzyńców
Gdy nowy mąż Władimir, po ciężkim ataku serca, w testamencie będzie chciał zapisać cały majątek córce z pierwszego małżeństwa, Elena instynktownie, ale całkiem świadomie, podejmie dramatyczną decyzję. Będzie gotowa zrobić wszystko, by zagarnąć jego pieniądze dla własnej rodziny.
Podobna historia mogłaby się zdarzyć pod każdą szerokością geograficzną. Początkowo Zwiagincew pisał zresztą scenariusz "Eleny" na zamówienie producenta brytyjskiego. To miała być część projektu "Apokalipsa", zdjęcia byłyby robione w Europie Zachodniej.