Początek festiwalu zbiegł się w czasie z zapowiadanymi przez brytyjski rząd cięciami budżetowymi i wypowiedziami minister Marii Miller w gabinecie Camerona, że kultura „musi udowodnić swoją wartość dla gospodarki kraju".
Na konferencji prasowej Robert Redford replikował: – Przy produkcji filmów zatrudnionych jest setki ludzi, filmy trafiają do kin, które dają pracę i ożywiają rynek. Ale najważniejsze są wartości, bo sztuki nie da się przeliczyć na pieniądze.
Aktor i reżyser przestrzegał, by Europa nie poszła śladem Ameryki, która odmawia kulturze państwowych dotacji. Mówił też o strachu amerykańskich polityków, którzy boją się w sztuce niezależności. Takiej, jaką wspiera Sundance Festiwal promujące twórców idących pod prąd.
Sundance London to 31 tytułów. Dziesięć z nich zostało zrealizowanych przez kobiety, sześć przez debiutantów. Pierwsze projekcje okazały się bardzo interesujące. Dwukrotna laureatka Oscara Barbara Kopple pokazała przejmujący dokument „Running From Crazy". Muriel Hemingway opowiada w nim o losach swojej rodziny, o słynnym dziadku i chorobie psychicznej, która zawsze nad nimi wisiała. I o depresjach, które doprowadziły zarówno Ernesta Hemingwaya, jak i jego wnuczkę, aktorkę Margot Hemingway do samobójstwa. Najtragiczniejsze jest wyznanie Muriel, która bardzo żałuje, że skonfliktowała się z siostrą i zerwała z nią kontakt.
Ciekawą fabułę zaprezentował Sean Ellis. W „Metro Manila" opowiedział o filipińskiej rodzinie z dwojgiem dzieci, która w stolicy szuka lepszego życia. Ale miasto marzeń wciągnie ich w moralne bagno.