Do prawie 60 krajów wysyła swoje produkty rodzinna firma Dr Irena Eris, która w ubiegłym roku zanotowała 30-proc. wzrost zagranicznej sprzedaży. – Eksport jest dla nas wciąż ważnym czynnikiem rozwojowym – twierdzi Henryk Orfinger, prezes Dr Irena Eris. Eksport ma ok. 28-proc. udział w przychodach tej jednej z największych polskich firm kosmetycznych, a w najbliższych latach ma wzrosnąć do 50 proc. – Przy 50-proc. udziale eksportu można już mieć poczucie, że jest się firmą międzynarodową, lecz tak naprawdę ten udział powinien być jeszcze większy – ocenia Henryk Orfinger.
Wśród polskich firm tak dużym udziałem eksportu mogą się pochwalić spółki Inglot i Eveline Cosmetics, którym zdecydowaną większość przychodów zapewniają zagraniczni odbiorcy. – Eveline Cosmetics jest marką globalną. Nasze produkty są dostępne w 70 krajach, a lista nowych rynków stale się rozszerza – podkreśla Jolanta Górska, szefowa komunikacji w spółce, która 70 proc. sprzedaży uzyskuje za granicą, a jako cel na ten rok stawia sobie ekspansję w Ameryce Łacińskiej. W tym roku planuje 15-proc. wzrost eksportu. W dwucyfrowym tempie zamierzają też zwiększać zagraniczną sprzedaż Dr Irena Eris, Oceanic czy Ziaja. Jej prezes Zenon Ziaja powątpiewa, by w 2019 r. powtórzyły się rekordowe zamówienia z Chin z minionego roku.
Czytaj także: Polskie zioła mieszają na europejskim rynku
Dotrzeć do klienta
Dla wielu polskich eksporterów z branży kosmetycznej ten rok może być trudniejszy niż 2018 r. – na co wskazują zresztą dane GUS za I kwartał. Według nich wprawdzie przychody z eksportu urody wzrosły, ale tylko o niespełna 1 proc. w porównaniu z minionym rokiem.
Nic więc dziwnego, że firmy kosmetyczne tłumnie zgłosiły się do tegorocznego naboru do programu Go to Brand. Jak wynika z danych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, o skierowane do sektora MŚP dofinansowanie promocji (w tym udziału w targach za granicą) ubiega się 106 producentów kosmetyków. Branża urody już od początku tej dekady jest jednym z najbardziej aktywnych uczestników rządowych programów wsparcia eksportu, które walnie pomogły w zagranicznej ekspansji polskich firm kosmetycznych, zapewniając m.in. dofinansowanie udziału w czołowych targach.
– Targi dały nam wiedzę, umiejętność poruszania się po świecie i kontakty – podkreśla Henryk Orfinger. I dodaje, że czołówka polskiej branży kosmetycznej stoi dzisiaj przed kolejnym wyzwaniem. – Mamy już wystarczającą liczbę zagranicznych kontrahentów, umiemy się poruszać po rynkach. Teraz musimy zacząć się komunikować z konsumentem za granicą – twierdzi prezes spółki Dr Irena Eris. Firma w ostatnich latach zrezygnowała z udziału z części imprez targowych. Teraz są już dla niej mniej istotne, bo służą głównie do nawiązywania kontaktów biznesowych za granicą, a te spółka już ma.