Indeksy WIG20 i WIG zyskały 0,9 proc. To pierwsza wzrostowa sesja od wtorku, 8 stycznia. Po tym, jak od początku roku do środy inwestorzy w Warszawie stracili niemal 20 proc., nadeszła chwila oddechu.
Wiele europejskich indeksów wyszła na plus. Eurofirst 300 i FTSE100 po godz. 16 rosły o 0,2 proc. Trudno jednak uznać to za wielce optymistyczny sygnał. Wzrost jest minimalny, a wielu obserwatorów zachowuje ostrożność i twierdzi, że jest to tylko chwilowe odbicie po silnych spadkach w ostatnich dniach. — Awersja do ryzyka pozostaje na wysokim poziomie, inwestorzy uciekają do bezpiecznych aktywów, jak obligacje, dlatego akcje nie będą zyskiwały na popularności — powiedział agencji Dow Jones jeden z londyńskich analityków.
Przez większość dnia zresztą atmosfera na giełdach była zła. Przyczyniła się do tego publikacja wyników banku Merrill Lynch.O godz. 13 polskiego czasu jeden z największych banków inwestycyjnych na świecie poinformował, że jego strata netto w czwartym kwartale sięgnęła 9,8 mld dolarów, czyli 12 dolarów na akcję. Analitycy spodziewali się straty w wysokości ok. 4 - 5 dolarów na akcję. Główną przyczyną tak słabego wyniku są złe inwestycje na rynku papierów opartych o kredyty hipoteczne. Wbrew oczekiwaniom Merrill Lynch nie musiał odpisać z tego tytułu na straty 15 mld dolarów, ale "zaledwie" 11 mld dolarów. Dla porównania, jest to kwota ponad dwukrotnie większa niż łączny zysk netto polskich banków w 2006 r.
Tuż po tej informacji większość europejskich indeksów zanurkowała. Nie wszystkie zresztą odrobiły po południu straty. Niemiecki DAX i francuski CAC40 po godz. 16 wciąż traciły ponad 0,3 proc.
Rano polskich inwestorów uspokajał wicepremier Waldemar Pawlak, który stwierdził: — Apeluję do inwestorów, by zachowali silne nerwy, by nie ulegać presji emocji. Nie należy przenosić na nasz rynek kłopotów z innych gospodarek. Fundamenty polskiej gospodarki są bardzo solidne, mamy bardzo mocne podstawy, by uważać, że w 2007 roku wzrost PKB wyniesie 6,5 proc. Analizy Ministerstwa Gospodarki wskazują, że polska gospodarka ma trwałe podstawy do rozwoju, który w 2008 roku może wynieść 6 proc.