Tak mocnych spadków świat nie widział od dawna. Dla amerykańskiego indeksu Standard & Poor’s 500 szykuje się najgorszy styczeń od 71 lat – na razie stracił ponad 9 proc. Ale jeszcze gorzej radzą sobie rynki wschodzące, szczególnie te w Europie Centralnej. Czeski PX spadł od początku roku o 14 proc., a warszawski WIG20 o 13,6 proc. Wprawdzie węgierski BUX stracił „tylko” o 8,1 proc., ale już wcześniej radził sobie dużo słabiej.
Wyprzedaż nie ominęła również rosyjskiej giełdy. W pierwszym tygodniu 2008 r. notowała ona zwyżki, jednak w ciągu ostatnich pięciu dni indeks RTS obniżył się aż o 6,7 proc. (w sumie o 5,7 proc. od początku roku). Wpłynęły na to m.in. niższe ceny ropy – wartość baryłki surowca powoli oddala się od zanotowanego na początku roku rekordu 100 dolarów. Widać zatem, że żaden rynek nie jest odporny na globalny wzrost awersji do ryzyka. Rosyjska giełda jest często wymieniana jako miejsce, gdzie warto się chować przed globalnymi zawirowaniami. Ale ubiegły tydzień pokazał, że nigdzie nie jest bezpiecznie.
Wszystko spowodowane jest napływem kolejnych informacji wskazujących, że gospodarka USA wchodzi w recesję. W ubiegłym tygodniu inwestorzy szczególną uwagę zwrócili na filadelfijski indeks nastrojów w biznesie (Philly Fed Index), który spadł do poziomu minus 21 pkt z minus 1,6 pkt przed miesiącem. Ostatni raz taki wynik zanotował w październiku 2001 r., tuż po atakach terrorystycznych na WTC.
Do pogorszenia nastrojów przyczyniły się również publikacje fatalnych wyników finansowych Citigroup i Merrill Lynch oraz informacja o spadku sprzedaży detalicznej w grudniu.
Już dawno na giełdach przestał działać mechanizm polegający na pozytywnej reakcji na negatywne informacje. Jesienią ubiegłego roku inwestorzy wpadli w euforię, kiedy tylko pojawiły się sygnały, że Fed będzie obniżał stopy procentowe. Teraz notowania kontraktów terminowych wskazują, że do marca amerykański bank centralny może obniżyć koszty pieniądza aż o 1 pkt proc. ( do poziomu 3,25 proc. ), ale nikogo to już nie pociesza.