W składzie rady znalazło się 11 osób związanych nie tylko z finansami. Na liście są były premier Kazimierz Marcinkiewicz, były naczelny „Rzeczpospolitej” Grzegorz Gauden i językoznawca prof. Jerzy Bralczyk. Spośród osób związanych z rynkiem finansowym zasiądą w niej: główny ekonomista BPH Ryszard Petru, były minister skarbu Jacek Socha, główny ekonomista PZU Rafał Antczak i były wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński. Nad ładem informacyjnym mają czuwać również: Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich, Marcin Gomoła, były wiceprzewodniczący KNF, Zbigniew Mrowiec, w przeszłości związany z KPWiG, oraz prof. Krzysztof Opolski.
Większość giełdowych analityków od początku negatywnie odnosi się do nowo powołanej rady. Uważają, że jakakolwiek ocena ich pracy przez radę będzie próbą ingerencji w niezależność instytucji finansowych. – Jakość informacji wypływających od analityków giełdowych gwarantowana jest reputacją instytucji finansowych. Jeśli będą niskiej jakości, zweryfikuje to rynek – przekonuje Krzysztof Kaczmarczyk, szef działu analiz DB Securities.
Na razie nie wiadomo, czym dokładnie zajmie się rada. Jej pierwsze posiedzenie odbędzie się na przełomie maja i czerwca i na nim nastąpi wybór przewodniczącego oraz ustalenie planu pracy. Obecnie członkowie nowego ciała bardzo ostrożnie wypowiadają się na jej temat i do czasu inauguracyjnego spotkania mają nie udzielać komentarzy na ten temat. – Będziemy dbali o to, żeby informacje o giełdzie pojawiały się bez nieścisłości i zbędnych interpretacji – ujawnia „Rz” prof. Jerzy Bralczyk.
Koncepcję powstania Rady Etyki i Ładu Informacyjnego, bo tak początkowo miała się nazywać, przedstawił prezes GPW Ludwik Sobolewski 31 stycznia 2008 r. Jej głównym zadaniem miało być opracowanie dobrej praktyki w zakresie profesjonalnych opinii. Była to odpowiedź na wypowiedzi niektórych analityków, którzy – jego zdaniem – komentując spadki na giełdzie, formułowali zbyt kategoryczne opinie. Prezes giełdy uznał, że czasem ocierają się one o manipulację, i wystosował w tej sprawie pismo do KNF. Ta jednak nie podzieliła jego wątpliwości.