Na światowych giełdach trwa trzęsienie ziemi. Amerykańskie indeksy są na najlepszej drodze do tego, żeby zanotować najgorszy miesiąc od września 2002 r. i najgorszy czerwiec od 1930 r. W ciągu tygodnia Dow Jones stracił aż 4,2 proc. Gwałtownie wzrosła awersja inwestorów do ryzyka. Większość indeksów giełdowych na rynkach wschodzących zanotowała mocne spadki. A wskaźniki śledzące awersję do ryzyka wskazują, że kulminacja strachu może jeszcze nadejść.
Indeks JP Morgan EMBI Global Diversified, który śledzi oprocentowanie obligacji rynków wschodzących, wzniósł się do poziomu 310 pkt ponad rentowność amerykańskich obligacji. Oznacza to wzrost o 32 pkt w ciągu pięciu dni – największy w tym roku. Ów spread (czyli różnica) jest traktowany jako jeden z mierników awersji do ryzyka. Innym jest indeks VIX giełdy Chicago śledzący zmienność na giełdzie w Nowym Jorku i traktowany jako miernik strachu. Tylko w czwartek podskoczył on o 13 proc., do poziomu 23,9 pkt.
Warto jednak zauważyć, że oba wskaźniki są niżej niż podczas największych fali wyprzedaży w tym roku. Spread na JP EMBI GD sięgał w marcu 330 pkt, kiedy bliski upadku był amerykański bank Bear Stearns. Indeks VIX w styczniu i marcu oraz w sierpniu ubiegłego roku sięgał zaś 30 pkt. Niektórzy analitycy uważają, że przy obecnych warunkach rynkowych – drożejącej ropie i utrzymującym się kryzysie finansowym – awersja do ryzyka może dalej rosnąć.
A to oznaczałoby złe wieści dla wszystkich rynków akcji, a szczególnie rynków wschodzących. Choć nie wszystkich. Dobrym zabezpieczeniem przed wyprzedażą są najwyraźniej akcje na giełdach w krajach produkujących surowce, zarówno energetyczne, jak i rolne. Wyjątkowo dobrze radziły sobie w ubiegłym tygodniu indeksy na giełdach latynoamerykańskich, które nie spadły więcej niż o 0,5 proc. Całkiem nieźle w ciągu ostatnich miesięcy wypada również rosyjski RTS.