Inwestorzy już zapomnieli o przejęciu przez amerykański rząd bankrutujących spółek Fannie Mae i Freddie Mac. Teraz zastanawiają się, ile jeszcze firm może potrzebować pomocy.
Jedną z nich jest na pewno potężny bank inwestycyjny Lehman Brothers, który wczoraj podał wyniki kwartalne. Okazało się, że strata netto przekroczyła 4 mld dol. i była prawie dwa razy wyższa, niż oczekiwano. Ponadto bank zapowiedział drastyczne cięcie dywidendy i sprzedaż części aktywów. A takich spółek może być więcej.
Amerykański finansista George Soros ocenił, że system finansowy jest na krawędzi pęknięcia i najgorsze może dopiero nadejść. W jego ocenie gospodarka europejska może wkrótce wejść w fazę recesji. Mimo tych negatywnych wieści giełdy w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych radziły sobie wczoraj całkiem przyzwoicie. Kolejny raz natomiast dużo gorzej wypadły rynki wschodzące, co wynika ze wzrostu awersji do ryzyka.
Notowania spółki wydobywczej New World Resources (obecnej także na GPW) i koncernu energetycznego CEZ pociągnęły czeski indeks giełdowy o 5 proc. w dół. O tyle samo spadły akcje na parkiecie w Moskwie. Tamtejszy indeks znalazł się na poziomie najniższym od ponad dwóch lat.
Znacznie potaniały też akcje w Warszawie. WIG20 po spadku o 1,75 proc. przełamał poziom 2,5 tys. pkt i do lipcowego dołka brakuje już tylko 3 proc. Łączne obroty akcjami były wyższe od wtorkowych o 40 proc. i przekroczyły 1,1 mld zł.