Większą ostrożność banków najlepiej pokazują zmienione zasady udzielania kredytów hipotecznych. Z ofert poznikały już kredyty na więcej niż 100 procent wartości nieruchomości. Niektóre banki wprowadzają jeszcze bardziej restrykcyjne zasady.
[wyimek]35 proc. - takim wkładem własnym musi dysponować osoba zaciągająca kredyt w CHF w Millennium[/wyimek]
Na początku tygodnia taka decyzja zapadła w Millennium. Bank poinformował, że przy udzielaniu kredytów walutowych będzie wymagał wkładu własnego w wysokości minimum 35 proc. kwoty inwestycji, zaś przy kredytach w złotych wymaganym minimum będzie 20 proc. (czyli LTV nie może przekroczyć 80 proc.). Bank chce uchronić się w ten sposób przed sytuacją, w której cena nieruchomości spadnie i zabezpieczenie będzie warte mniej niż udzielony kredyt. Dodatkowo maksymalny czas spłaty został skrócony z 45 do 35 lat.
Taka zmiana jest bolesna dla osób planujących zakup nieruchomości. Jednak trzeba pamiętać, że kredyt na dom lub mieszkanie zaciąga się raz lub najwyżej kilka razy w życiu. Dla typowego klienta banku znacznie ważniejsze jest, czy kryzys finansowy utrudni mu dostęp do codziennych produktów kredytowych, a więc szybkich pożyczek gotówkowych czy kredytu w karcie. Przez brak zabezpieczeń te produkty są dla banków znacznie bardziej ryzykowne niż finansowanie nieruchomości. Można się więc obawiać, że kryzys finansowy spowoduje zaostrzenie polityki kredytowej właśnie w tym segmencie rynku.
Tymczasem pytane przez „Rz” banki zgodnie deklarują, że wydarzenia ostatnich dni w żaden sposób nie wpłynęły na dostępność szybkich kredytów. Klient, którego miesiąc lub tydzień temu było stać na pożyczkę lub kartę kredytową, dostanie ją także dziś. Tam, gdzie wystarczało oświadczenie o zarobkach, bank dalej polega na słowie klienta i nie domaga się zaświadczeń wystawionych przez pracodawcę. Nie wydłużył się też czas potrzebny na uzyskanie kredytu, ani nie pojawiły dodatkowe formalności. Banki nie zamierzają też przerywać ani ograniczać kampanii promujących szybkie kredyty. Nie zmieniają zasad postępowania z klientami, którzy nie wywiązują się terminowo ze swoich zobowiązań. Swoją strategię tłumaczą w bardzo podobny sposób – dotychczas stosowane procedury okazały się na tyle skuteczne, że nie ma żadnego powodu, by je zmieniać.