Wczoraj warszawski parkiet oderwał się od trendów międzynarodowych. Podczas gdy w Europie Zachodniej ceny spadały o prawie 2 proc., u nas po zmiennej sesji udało się utrzymać rynek nad kreską. WIG20 zyskał na koniec dnia 2 proc. Wynikało to głównie z niewielkiej aktywności inwestorów zagranicznych, co umożliwiło krajowemu kapitałowi utrzymanie indeksu powyżej październikowych dołków. Obroty na całym rynku wyniosły 1 mld zł. Na dziś analitycy prognozują spadki po wczorajszym tąpnięciu na Wall Street.
Dow Jones stracił na zamknięciu 5,07 proc. i spadł poniżej poziomu 8 tys. pkt., strata S&P500 wyniosła 6,07 proc., a Nasdaq 6,53 proc. (pierwszy raz od maja 2003 r. ten indeks spadł poniżej poziomu 1400 pkt).
W Polsce analitycy mówią o rajdzie św. Mikołaja, który powinien rozpocząć się na początku grudnia. Ale czy zarządzający funduszami będą mieli środki na pchnięcie giełdy w górę? Wszak klienci TFI wciąż umarzają posiadane udziały. Istnieje też niebezpieczeństwo, że ewentualny popyt wykreowany przez krajowy kapitał wykorzystają gracze zagraniczni, tak jak na początku tego miesiąca. Na giełdach zachodnioeuropejskich od rana trwała wyprzedaż akcji, której oparły się jedynie irlandzkie banki. Powodem była wypowiedź premiera Irlandii, który zasugerował, że rząd może wkrótce wpompować w tamtejsze banki miliardy euro. W efekcie np. kurs akcji Anglo Irish Bank skoczył o prawie 30 proc. Znacznie drożały też AIB (właściciel BZ WBK) i Bank of Ireland. Ale już cały europejski sektor bankowy tracił ponad 4 proc. Równie dotkliwe spadki zanotowały koncerny wydobywcze, których akcje pociągnęła w dół kolejna przecena na rynku surowców. Fatalnie wypadł również sektor chemiczny. Tu in minus wyróżnił się niemiecki BASF, który drugi raz w ciągu zaledwie dwóch miesięcy obniżył tegoroczne prognozy zysku.
[ramka]Wśród spółek z WIG20 najgorzej wypadł Bioton, którego kurs wyznaczył wczoraj kolejny historyczny dołek notowań. To dalsze konsekwencje słabych wyników kwartalnych spółki. [/ramka]