W raporcie, do którego dotarła „Rz”, znajdują się też inne propozycje – m.in. pełny rozdział wytwarzania i obrotu od przesyłu i dystrybucji oraz maksymalne uproszczenie procedur odwoławczych i uproszczenia rachunków za energię. Aby zrównoważyć popyt i podaż na rynku energii, UOKiK proponuje m.in. „błękitne certyfikaty”.
[wyimek]ok. 300 zł rocznie więcej niż obecnie zapłaciłaby za energię przeciętna rodzina, gdyby URE zgodził się na 35-proc. podwyżkę cen prądu [/wyimek]
– Raport, dotąd niepublikowany, trafił już w połowie sierpnia na biurko premiera – i jak mówi prezes UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, jest spora szansa, że zawarte w nim propozycje będą uwzględnione w dalszych pracach rządu.
Prawo energetyczne nie obliguje co prawda prezesa Urzędu Regulacji Energetyki do zasięgania opinii prezesa UOKiK, jednak stanowisko urzędu antymonopolowego jest brane pod uwagę przy uzgadnianiu przyszłych przepisów. Współpraca obu instytucji nie układała się dotąd najlepiej. UOKiK był od początku przeciwny uwolnieniu cen energii dla odbiorców indywidualnych proponowanemu przez URE.
– Dostawcy energii nie muszą zawierać karteli w obliczu zagrożenia ze strony konkurencji, bo jej po prostu nie ma. Uwolnienie cen nie wywołałoby ostrej walki producentów o odbiorców detalicznych, bo ceny hurtowe energii przy niskiej podaży nadal by się kształtowały na stosunkowo wysokim poziomie, wręcz przeciwnie – miałoby dla konsumentów fatalne skutki w postaci kolejnych podwyżek – mówi „Rz” Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel.