Szwajcarska gospodarka przechodzi najgorszą recesję od trzech dekad. Dlatego wczoraj bank centralny Szwajcarii obniżył główną stopę procentową o 0,25 pkt proc. Oprocentowanie krótkoterminowych pożyczek we frankach szwajcarskich spadło do 0,05 proc.
Tak duża obniżka oprocentowania nie była zaskoczeniem dla analityków. Ale w połączeniu z pozostałymi informacjami przekazanymi wczoraj przez Szwajcarski Bank Narodowy wywołała natychmiastową reakcję na rynku walutowym. Szwajcarski frank, który zyskiwał na przestrzeni ostatnich miesięcy jako najbezpieczniejsza w czasach kryzysu lokata kapitału (obok amerykańskiego dolara i japońskiego jena), wczoraj stracił w ciągu kilku chwil wobec euro 3 proc.– Zmienili prognozy gospodarcze, obniżyli oprocentowanie do niemal zera i zapowiedzieli zwiększenie podaży pieniądza i interwencję walutową. Poszli na całość – tłumaczy gwałtowną reakcję rynku amerykański analityk Michael Woolfolk z firmy Mellon.
Bank Szwajcarii nie ukrywa, że jego celem jest jak największe osłabienie waluty w celu zwiększenia eksportu i uniknięcia deflacji. Ostatnim razem interweniował on na rynku walutowym w sierpniu 1995 r. Wczoraj zapowiedział skupowanie walut obcych, a także papierów wartościowych. – To bardzo, bardzo mocne oświadczenie. Szwajcarski bank centralny jest tak naprawdę pierwszym, który wykorzystuje skup innych walut jako środek do zwiększenia podaży pieniądza – ocenił analityk Karthik Sankaran z nowojorskiej firmy Covepoint Capital Advisors.
Osłabienie się franka najlepiej było wczoraj widać, obserwując notowania złotego. Przed 14 (godziną ogłoszenia decyzji Banku Szwajcarii) za franka płacono 3,13 zł, a moment później już 3 zł.
– Od kilku dni na rynku mamy polepszenie nastrojów, a decyzja Banku Szwajcarii tylko przyczyniła się do poprawy sytuacji. Po przebiciu poziomu 4,55 zł za euro uruchomiły się automatyczne zlecenia sprzedaży euro (tzw. stop-lossy) i złoty zmierza w kierunku poziomu 4,50 za euro – mówi Jan Koprowski, diler walutowy BNP Paribas.