Wczoraj przed południem złoty wyraźnie stracił na wartości. Za euro na rynku międzybankowym płacono nawet niemal 4,18 zł w porównaniu z 4,12 zł na koniec środy. Po południu kurs ustabilizował się na poziomie 4,15 zł za euro. Złotemu nie pomogło nawet podwyższenie przez bank Morgan Stanley prognozy tegorocznego wzrostu PKB Polski do 1,4 proc.
Zdaniem Macieja Relugi, głównego ekonomisty BZ WBK, mieliśmy do czynienia z pierwszą wiarygodną reakcją inwestorów na projekt przyszłorocznego budżetu. Złoty był wczoraj jedną z dwóch najsłabszych walut na rynkach wschodzących. Według Relugi na kurs polskiej waluty negatywnie wpływa sytuacja na rynku długu. – Pojawia się coraz więcej rekomendacji niekorzystnych dla naszego długu – tłumaczy.
Przykładem jest upublicznione wczoraj zalecenie francuskiego BNP Paribas, który rekomenduje klientom sprzedawanie polskich papierów skarbowych. – Po zapoznaniu się z projektem budżetu na 2010 rok i z planowanymi potrzebami pożyczkowymi państwa stwierdziliśmy po prostu, że podaż papierów skarbowych będzie na tyle duża, iż doprowadzi do przesunięcia rentowności w górę – wyjaśnia Bartosz Pawłowski, strateg ds. rynków wschodzących w BNP Paribas.
Marcin Bilbin, diler w Banku Pekao, zgadza się, że informacje dotyczące przyszłorocznego deficytu budżetowego, a także opublikowana wczoraj analiza agencji ratingowej Standard & Poor’s dotycząca wzrostu ryzyka w polskim sektorze bankowym przyczyniają się do podgrzewania atmosfery na rynku walutowym.
S&P napisał, że co prawda ryzyko sektora bankowego w Polsce jest mniejsze niż w innych krajach regionu, ale istnieją dwa poważne zagrożenia: szybki przyrost złych kredytów oraz wysoki udział kredytów w walutach obcych. Znaczące osłabienie złotego może doprowadzić do tego, że ich duża część przerodzi się w należności zagrożone.